To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Anonimowi Marihuaniści (MA) - KROK SZÓSTY

miodzio - 20-04-2015
Temat postu: KROK SZÓSTY
Staliśmy się całkowicie gotowi, by Bóg usunął wady naszego charakteru.

Zasadą duchową Kroku Szóstego jest gotowość. Początkowo, krok ten jawił się jako niemożliwe przedsięwzięcie, dopóki nie dotarło do nas, że mówimy tu procesie trwającym całe życie. Nowo odnaleziona świadomość naszych wad charakteru oraz wiedza o tym, że ich usunięcie może trwać przez resztę naszego życia, były dla wielu z nas trudne i bolesne. Ale wszystko co było konieczne do zrobienia, to stać się całkowicie gotowym, by dać odejść wszystkim wadom, które blokowały naszą więź z Siłą Wyższą. Potrzebowaliśmy także otwartości, by pozwolić naszemu miłującemu Bogu dokonać trwałej i głębokiej pracy w naszych sercach i umysłach.

Wady charakteru są w swej naturze wyrazem samowoli. Zrozumieliśmy, że pielęgnowanie ich czyni niemożliwym praktykowanie zasad duchowych. Nie było nas już dłużej stać na wypieranie się naszych wad, czy też tłumienie ich marihuaną lub samowolą. Staliśmy się odpowiedzialni za nasze zdrowienie i wpuszczenie dzieła Bożego do naszego wnętrza. Przez wiele lat, nie rozpoznawaliśmy naszych wad jako takich. Prawdę mówiąc, to często polegaliśmy na nich, tak jak kaleka opiera się na kulach. Były to samopowtarzalne mechanizmy. Na przykład, zamiast stawić czoła trudnym kwestiom w związku, sabotowaliśmy ten związek posługując się naszymi wadami charakteru, by odepchnąć od siebie drugą osobę. Kłamaliśmy, oszukiwaliśmy i manipulowaliśmy w taki sposób, aby nie tylko dostać to czego chcieliśmy, ale także, by zaprezentować taki obraz samych siebie jaki stworzyliśmy i jaki chcieliśmy by widzieli inni ludzie.

W rzeczywistości, życie wielu z nas było pełne walki. Czuliśmy jakby życie było wojną – nas przeciwko innym. Trwała zaciekła rywalizacja o władzę, bogactwo, idee i miłość. Obawialiśmy się, że nie sprostamy w tej walce; że będziemy przegranymi. Traciliśmy na samoocenie, traciliśmy szacunek do samych siebie i godność. Stawaliśmy się wyobcowani z naszych społeczności, pracy, rodzin i grona przyjaciół.

Czasem, niektórzy z nas nie chcieli pogodzić się z granicami naszych potrzeb, namiętności i ambicji. Straciliśmy poczucie harmonii społecznej. Nie przejmowaliśmy się zbytnio naszymi metodami, możliwościami, sumieniem. Z zadowoleniem przyjęliśmy etykietkę ludzi wyjętych spod prawa. Poprzez ignorowanie praw, norm i zwyczajów rzucaliśmy społeczeństwu wyzwanie, by nas zdyscyplinowało. Kiedy to społeczeństwo odpowiadało atakiem przeciwko nam, byliśmy zaskoczeni i oburzeni!

Inni z nas wybrali zgoła odmienną ścieżkę, być może bardziej niebezpieczną i żałosną. Byliśmy fatalistami. Godziliśmy się z ograniczeniami naszych potrzeb, pragnień i ambicji, pochodzącymi ze strony innych ludzi. Wierzyliśmy, że nasz los jest przesądzony, nieunikniony i marny. W końcu docieraliśmy do punktu, w którym nasza choroba zniewalała nas. Nasze potrzeby nie były zaspokajane, nasze namiętności tonęły we frustracji, a nasze ambicje były udaremniane, ponieważ nie potrafiliśmy dostrzec innego sposobu na życie. Smutną prawdą było to, że w okrutny i żałosny sposób ciemiężyliśmy sami siebie i zazwyczaj znajdowaliśmy takich ludzi, którzy byli więcej niż chętni, by nam w tym pomóc.

Innym źródłem naszych wad charakteru był stopień naszego zintegrowania ze społeczeństwem. My wybraliśmy albo egoistyczne wycofanie, albo zaangażowanie się przy jednoczesnym umniejszaniu swych własnych potrzeb. Z jednej strony byliśmy zachwyceni własnymi pomysłami, planami i osobowością, że zatracaliśmy nasze człowieczeństwo, a z drugiej, tak bardzo angażowaliśmy się w to co robią inni, że gubiliśmy w tym samych siebie.

Gdy postanowiliśmy zanurzyć się w życiu innych, łatwo nam było uwierzyć, że jesteśmy prawdziwymi bohaterami, a na naszym sercu leży dobro tych ludzi. Ciężko było w takiej sytuacji przyznać, że naszym celem i główną troską było przejęcie kontroli i manipulacja, a nasza obawa o innych podyktowana była próba uniku realizacji naszych własnych potrzeb, pragnień i ambicji. Postanowiliśmy nie rozwijać naszej osobowości i zapłaciliśmy za to cenę. W pewnym sensie inni ludzie mogli nas nie lubić i gardzić nami, za to że nie pozwalaliśmy im wzrastać i rozwijać się, z drugiej zaś strony mogli także wykorzystywać naszą słabość wynikającą z braku rozwoju naszej osobowości.

W Kroku Trzecim podjęliśmy decyzję, aby powierzyć nasze życie i naszą wolę opiece Boga, takim jak Go pojmujemy. Staliśmy się gotowi. Jednakże będąc w tym punkcie, nie byliśmy tak naprawdę świadomi tego co dokładnie kryło się pod pojęciami naszego życia i naszej woli. Po postawieniu Kroku Czwartego i Piątego zyskaliśmy tę świadomość, w bardzo rzeczywisty sposób, czym były dotychczas nasza wola i nasze życie. Spisaliśmy precyzyjnie, czarno na białym, naturę tego co stało pomiędzy nami a prawdziwą świadomością tego co założyliśmy sobie osiągnąć w Kroku Trzecim. Krok Szósty wymagał od nas byśmy pozwolili sile większej niż my sami zadziałać w naszym życiu. Ale wciąż byliśmy na to gotowi?

Do czasu zanim dotarliśmy do Kroku Szóstego, widocznym stało się, że nasze potrzeby często były zniekształcone, wynaturzone, nasze namiętności nienormalne, a ambicje wypaczone. Wielu ludzi ma trudności w odnalezieniu właściwego sposobu na funkcjonowanie z innymi jednostkami i społeczeństwem jako całością. Uzależnieni mają ten sam problem , pogłębiony dodatkowo poprzez duchową, umysłową, emocjonalną i fizyczną chorobę. Nasze wady charakteru w połączeniu z naszymi cnotami zdefiniowały nasz sposób postępowania i zachowywania się. Różnica między naszymi wadami a zaletami polega na ich skuteczności w niesieniu nam pomocy w utrzymywaniu czystego, opartego na duchowych zasadach życia.

Przeprowadziliśmy nasz obrachunek moralny i wyznaliśmy na czym dokładnie polegała istota naszych błędów. Łatwo nam było zobaczyć, że były to kroki polegające na działaniu. Trudno było jednak dostrzec, że Krok Szósty wymaga go tyle samo, jeśli nie więcej. Owym działaniem jakie powzięliśmy było uzyskanie całkowitej gotowości, by pozwolić Sile Wyższej usunąć lub przemienić te niedoskonałości naszego charakteru. Ów stan gotowości miał zastosowanie zarówno w przypadku naszych pomniejszych win, jak i naszych wielkich mankamentów – pychy, złości, chciwości, żądzy, obżarstwa, zawiści oraz lenistwa. Naszym celem stała się całkowita gotowość wyzbycia się tychże defektów i zyskania wiary niezbędnej do tego, by Bóg mógł je usunąć.

Aby tę zupełną gotowość uzyskać, niektórzy z nas praktykowali takie czynności jak pisanie, dzielenie się doświadczeniem i modlitwa dotycząca wad naszego charakteru. Wiele z nich było tak nieprzyjemnych, że z łatwością przyszło nam pozbycie się nich. Jednak musieliśmy pomodlić się o gotowość, by pozbyć się tych wad, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. W ten sposób użyliśmy wad charakteru, rozpoznanych w Kroku Piątym, jako punktu wyjściowego podczas wypisywania przykładów na to, jaką rolę odgrywały w naszym życiu. Pisaliśmy po to, by odkryć dlaczego już dłużej nie sprawdzały się dla nas i w jaki sposób krzywdziły nas samych i osoby, które kochaliśmy. Rozmowy z naszymi sponsorami lub dzielenie się na mitingach rezultatami tego co spisaliśmy, stały się sposobem na wywołanie w nas wzrostu gotowości, by móc pozwolić tym wadom charakteru odejść.

Nasza nowo odnaleziona świadomość uczyniła niemożliwym dla nas, byśmy w dalszym ciągu mogli wygodnie kultywować wady naszego charakteru. Naszą nową postawą stało się spojrzenie wykraczające poza nasz własny interes oraz zatroskanie o uczucia i dobro innych ludzi. Postawa ta stała w opozycji do naszej wcześniejszej egocentrycznej obsesji, która tak naprawdę stanowiła korzeń, z którego wyrastała cała nasza choroba.

Nikt nie mówił nam, że mamy być doskonali w stosowaniu i osiąganiu naszego duchowego celu. Krok Pierwszy był początkiem procesu wytracania naszej obsesji przymusu używania marihuany. Do czasu gdy postawiliśmy Krok Szósty, ów przymus i obsesyjne koncentrowanie się na tym narkotyku zostały nam odebrane. Jeśli zastosowaliśmy ten rodzaj gotowości raz, dlaczego nie spróbować go w odniesieniu do naszych niedoskonałości? Nasza wiara oczyściła dla nas ścieżkę do zdrowienia. Czy mogliśmy kontynuować nasz pochód poddając nasze wady charakteru? Tak. Poprzez praktykowanie Kroku Szóstego, nabyliśmy pokory potrzebnej by postawić Krok Siódmy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group