To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Jak mądrze być obok? - Jak pomóc???

bogda - 02-04-2011
Temat postu: do felki
felka, a ile czasu nie palił? czy przeszedł terapię czy sam dał rade? wzięliście rozwód czy separacja po prostu?,
Wczoraj mój kochany mąż przyjechał na weekend, pobyć ze mną ( albo mi sie wydaje ze ze mną, powód może być prozaiczny - tu mu wygodniej niż u córek), niestety przyjechał na bani, z gitarą. Wie dobrze jak nienawidzę gdy ma odmienny stan świadomości. Poprosiłąm żeby więcej do nas nie przyjezdzał po d wpływem , ma wolność , może robić co chce, ale tutaj ma przyjezdzać trzeźwy. powiedział ,że dobrze. No i co? przed snem zajarał , dziś rano zajarał

bogda - 02-04-2011
Temat postu: cd
więc ja już nie mam o czym z Nim rozmawaić , nie potrafię, On zadowolony próbuje dowcipkować a mnie to wnerwia, bo nienaturalne.....ech, wiadomo jak to jest.....,
dziś wraca do córek, nie wiem co dalej

felka - 03-04-2011

Nie, nie mieliśmy ślubu. Mieszkaliśmy przeszło 2 lata razem w tym on cały czas na bani. Potem on mnie wyrzucił z domu twierdząc, że ze mną nie da się wytrzymać, ale brałam wtedy na niego poprawkę, bo brał silne leki na zapalenie wątroby typu C, które po prostu mocno mieszają w głowie i robią z człowieka wariata. Prawdopodobnie nie palił kilka miesięcy podczas terapii interferonem i myślę, że zaczął znowu jakiś miesiąc temu, bo pomieszał mu się dzień z nocą i odwrócił rytm dobowy. A może cały czas jarał tylko mnie okłamywał. Wszystko jest możliwe, bo nie mieszkaliśmy razem przez ten czas, więc mógł mi wiele opowiadać a robić swoje. Najgłupsze, że do piątku wierzyłam mu, że na prawdę nie pali, aż zobaczyłam na własne oczy ten głupawy uśmiech. Jak weszłam na korytarz i czułam, że śmierdzi to nie docierało do mnie, że to może być on i pomyślałam, że pewnie u sąsiadów jest impreza. I naprawdę nie wyglądał wcześniej przez te kilka miesięcy jakby palił i zaczęliśmy powoli odzyskiwać kontakt i ze sobą normalnie rozmawiać, więc może na prawdę nie palił, a tu taka "niespodzianka". Jestem wściekła.
On pali co najmniej 20 lat i ma nieźle zryty od tego mózg. Liczyłam jednak na to, że może aż takim durniem nie jest, bo w sumie to jeden z najbardziej inteligentnych ludzi jakich znam, ale w tym aspekcie "marihuana" to jakby mu ktoś ten obszar mózgu wyciął odpowiedzialny za budowanie normalnych relacji z ludźmi i za instynkt samozachowawczy.

bogda - 03-04-2011

wiesz, ja nie wiem czy to jakas różnica, ale mój mąz też pali przesżło 20 lat, ale saMĄ maryche, nic innego , nrmalnie niby funkcjonuje, w pracy nie nawala, nikogo to w sumie nie boli.....jego córki nie wiedziałąy ,że jest problem dopoki nie ożenił się ze mną. Czasami myslałam ze może przesadzam, bo nie bije , nie ubliża, ale morduje w białych rękawiczkach , nic go nie interesuje oprocz gitary, z reszta mi wyznał ,że szybko go rozszyfrowałam i nic go właśnie nie interesuje, nie mam zzamiaru nic budować
bogda - 03-04-2011
Temat postu: cd
myslał, że jak ze mną się ozeni to po prostu emeryturka, żadenj odpowiedzialności. Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć ,że są tacy nieodpowiedzialni ludzie na świecie......no i nie wiem na ile to marycha , a na ile to jego egoistyczny charakter, czasem myśle,że bredzi coś plącze , w ogole nie jesdt konkretny, trudno mu proste sprawy zaplanować...to marycha czy charakterek?, nie wiem jaki jest na trzdeźwo i to jest najgorsze, nie wiem po co do mnie w ogole przyjeżdza, wczoraj też powiedział ,że nie zamoierzxa nic budować , to p o co qw ogole ze mną się żenił!!!?? nie mam w nim wsparcia, oparcia , nie mam nic,
bogda - 03-04-2011

aż się boję pisać ,ale uważam ,że on nie ma trudnego charakteru jak twierdzi jego mama ,i brat( nie wiedzą ,że pali), tylko jest po prostu trochę delikatnie mówiąc inny.....no i nie wiem czy dobrze robię ,że ukrywam przed rodziną prawdziwy powód, szkoda mi i jego i jego córek, one są bardzo fajne i kochANE , nie wiem
felka - 04-04-2011

No ja mam coś podobnego. Też mi wmawiał, że on tylko pali sobie marychę i wszyscy palą i że przesadzam i to ja mam problem a nie on. Wielokrotnie myślałam, że może rzeczywiście przesadzam, aż zaczęłam się dokształcać na temat uzależnień i współuzależnienia. Mój też niby funkcjonuje, ale właściwie to udało mu się wmówić mi że funkcjonuje. Najgłupsze, że jak niby nie jarał to też potrafił się zamknąć u siebie, nie wychodzić z domu. Ogólnie to potrafił tygodniami się nie odzywać, twierdził że nie chce mnie widzieć, był wtedy chory a ja myślałam że cholery dostanę, nie wiedząc co się z nim dzieje i czy mu jakaś szajba nie odbiła. Dopiero obserwując go niby na trzeźwo i w czasach palenia widzę, że on w ogóle nie funkcjonuje prawidłowo. W tym czasie niby trzeźwości też się zamykał, był kłótliwy i o byle g. wynajdywał problem, że to niby ja jestem wszystkiemu winna i ze mną się nie da wytrzymać. Zero jakiejkolwiek chęci współpracy i kooperacji i pretensje do całego świata, że go wszyscy zostawili. Z jednej strony opowieści że niby chce mieć normalny dom. Ale zero jakichkolwiek przejawów żeby go stworzyć. (To ja miałam go stworzyć i być zadowolona jak mnie zaszczyci swoją obecnością - żeby coś samemu zrobić i mnie czasem wyręczyć zapomnij). Myślę, że to nieumiejętność budowania kontaktów socjalnych i ogólnie przejarany mózg. Nieumiejętność bycia blisko z drugą osobą i zbudowania prawdziwej relacji. Ludzie się tego uczą na terapii. Ale to ciężki przypadek bo on uważa że zawsze jarał i będzie jarał. (Widziałam jak funkcjonuje sam niby na trzeźwo, twierdzi że jest zadowolony a też cały dzień leży na kanapie, cierpi okropną nudę, normalne życiowe czynności jak posprzątanie mieszkania uważa za stratę czasu).
Myślę, że to może być wszystko, jaranie połączone z pewną autodestruktywną postawą życiową, zaburzenia osobowości, depresje, wszystko sprzężone w jedno - co nie usprawiedliwia jarania. Jaranie to autodestrukcja, część całej postawy życiowej. A po samym zaprzestaniu jarania i bez zmiany orientacji życiowej, ktoś taki dalej tkwi w nieleczonym uzależnieniu.

bogda - 04-04-2011
Temat postu: felka
Widzę, że schematy te same. Faktycznie chciałby mieć dom, ciągle czuje się samotny! w pierwszym związku opowiadał ,że czuł się sam, a teraz widzę że to poczucie to na własne życzenie,....kompletnie nic z siebie nie daje, jest przejęty jedynie graniem, sprawy tego dotyczące nigdy nie leżą na potem:-) sam z reszta powiedział ,że muzyka najważniejsza, nie rodzina. nie zamierza nic budować. Nie wiem co mam zrobić , póki co nie dam rady z nim miszkać pod jednym dachem. Jaie z nas małżeństwo??? on tam , ja tu. Przyjeżdża kiedy chce, na weekend..., tęsknie, ale jak go widzę upalonego to jakby mi ktoś nogi podciął, nie potrafię udawać ,że ok. I myslę ,ze nie dostosuję się, wiec co? jak długo oddzielnie? tym bardziej ze powiedział, ze nie zamierza przestac palic. nie wiem........
felka - 04-04-2011
Temat postu: Jak długo?
Myślę, że dopóki nie będziesz miała tego dosyć. Dopóki będzie wiedział że na niego czekasz i że go zawsze wpuścisz. Pomyśl - on ma wszystko co tylko chce, w tygodniu święty spokój i możliwość żeby sobie spokojnie jarać, w weekendy czekającą na niego cały czas żonę, która mimo że najarany ciągle jakoś przełyka tę fisz, w każdym momencie może sobie powiedzieć że jak Ci się nie podoba to wcale nie musi przyjeżdżać, wie że Ci zależy i że go kochasz i zrobisz dla niego wszystko. Full wypas.

Mój też tak normalnie gada, że nic ode mnie nie chce i żeby dać mu spokój, że on nie potrzebuje kobiety i że to ja go sobie takiego wybrałam więc powinnam akceptować jego całego i jego jaranie także. Co za przewrotna logika. Odzywał się jak coś potrzebował albo jak mu się nudziło , któryś dzień z rzędu jak z nikim nie gadał i nikt do niego maili nie pisał, to nagle przypominał sobie o moim istnieniu. Po to żeby zaszczycić na parę godzin swoją obecnością i znowu zniknąć, twierdząc że się nie da ze mną wytrzymać i wymyślając pod moim adresem wszystko co najgorsze. A ja tylko chciałam normalności, codziennego bycia ze sobą, budzenia się obok siebie rano, zwyczajnych rozmów, zwykłej radości z przebywania ze sobą, możliwości opowiedzenia co w pracy,nawet głupiego siedzenia wieczorem na kanapie i gapienia się w klaper, możliwości odwiedzenia razem znajomych, tego że ktoś wpadnie czasem na to, żeby pozmywać podłogę jak ja cały dzień haruję. Po prostu zwykłego udziału w życiu. No ale moje cudo takimi przyziemnymi zwykłymi sprawami się nie zajmuje i szkoda mu na nie jego cennego czasu.

dotinka.d - 06-04-2011

A u mnie pozytywnie;-) terapia przynosi efekty! Maż w tygodniu nie pali, ma pierwsze odmowy zapalenia za sobą. w weekend spalił 1 joja. Widzę, ze od środka jest trochę nerwowy(walczy sam z sobą) ale stara się tego nie okazywać (choć czasem widzę, ze coś jest nie tak, to nie zadaję pytań, bo wiem że tego nie lubi). Po pracy stara się sobie zapełnić czas tak by nie myśleć o jaraniu. A to spacer lub zabawa z dziećmi, a to jakaś gierka na PS, zaczyna ćwiczyć na worku, i ma plan zapisać się do jakiegoś klubu + raz w tyg razem jeździmy na tenisa. jestem dobrej myśli, że sobie z tym poradzi, bo widzę, ze na prawdę chce i się stara!!!!
bogda - 17-04-2011

Otrzyamłam mejla od męża, próbował opisać co ZROBIŁ DLA CIEPŁA ROZINEGO.... Jest jeden sukces- mianowicie, że wreszcie po dwoch latach sprawił ,że moje mejle nie przychodzą do niego na spam tylko na odebrane......olewał to prez cały czas bomu nie zalezalo, choc wiedział ,że jest mi z tym faktem byle jak....
Odpisałam ,że nie zamierzam dłużej ukrywa c ze przeszkadza mi jego palenie. I jesli chce byc ze mną nie może palić. I tyle. A dzis zawdzonił ,że chciałby przyjechac i czy może i że nie pali od tygodnia, ja oczywiscie zgodziłam się

bogda - 17-04-2011
Temat postu: cd
ale jestem jednak naiwna...:-) już się okazało dlaczego mój mąż tu przyjechał. Mówie mu nałóż gruby sweter bo zimno w domu, a on mówi ze wychodzi, ja pytam dokąd( zdziwiona) a on ,że grać! buchachacha,!!! a ja myslałam ,zę on do mnie przyjechał, że jestem taka wyjątkowa !! ze mu zależy na dobrych stosunkach miedzy nami! a on przyjechał bo ma tu mały koncercik i jest mu po prostu ....- wygodnie! napisał sms ze będzie 19.30 i tak przyjechał( nigdy nie jest punktualny), przy wyjsciu powiedzaił ,żę wróci ok 22.00. I po co on mi to mówewi? jakiś cyrk.
felka - 19-04-2011
Temat postu: Eh..
mój ostatnio spędził ze mną 2 normalne dni, normalne w sensie że normalnie gadał, był zainteresowany bieżącymi sprawami i otaczającą rzeczywistością i się o nic nie przypier....ał. Umówiliśmy się nawet na wyjazd do Polski na święta. No i wczoraj wystarczyło że pojechałam kilka rzeczy dla niego, na 10 minut bo właśnie szykował się na kilkudniowy wyjazd do pracy, a jak wróciłam to właśnie próbował zatrzeć ślady na szybkiego płucząc usta wodą z węża bo schował się w ogródku sąsiada :-). Jak przyszłam mówię "paliłeś". Na to słyszę: "wcale nie,nie prawda, nie paliłem". To ja "jak to nie? tu śmierdzi marihuaną" Na to on "przecież tu wszędzie śmierdzi i wszyscy palą". To ja: "kłamiesz, tu przecież nikogo oprócz Ciebie nie ma, a sąsiadów nie ma w domu i wszędzie jest pogaszone światło, poza tym Ty też śmierdzisz marychą przecież czuję". To słyszę na to: pewnie jakiś paproch mi wpadł do puszki z tytoniem" :-) .To ja "od kiedy paprochy marihuany same wpadają do puszek z tytoniem?, ja mam w to uwierzyć, chyba sam w to nie wierzysz?" No to na to pada odpowiedź: "przecież nic się nie stało, znalazłem końcówkę peta i pociągnąłem sobie a Ty jak zwykle robisz problem"
No więc odechciało mi się dalej na to patrzeć i pojechałam do siebie. Właściwie na początku byłam wściekła. Ale za chwile mi przeszło. Po prostu nie wyobrażałam sobie że można być tak zafiksowanym na jaraniu żeby wykorzystać niecałe 10 minut na chowanie się po krzakach w ogródku sąsiada w trakcie przygotowań do wyjazdu do pracy, zamiast normalnie iść przepakowywać samochód. To jakiś totalny absurd robić z powodu zielska z siebie takiego idiotę.
No i nie wiem co zrobić z tym wspólnym wyjazdem. Mieliśmy trochę odpocząć, trochę odświeżyć dom w Polsce, coś przemalować i po prostu spędzić razem trochę czasu, ale wobec powyższego średnio mi się uśmiechają takie niespodzianki w Polsce.

felka - 21-04-2011

Próbowałam z nim dzisiaj porozmawiać na temat tamtej sytuacji 2 dni temu to się obraził i stwierdził że nigdzie ze mną nie jedzie. I że to ja "zmusiłam go" do takiej decyzji. Powiedziałam tylko, że widzę, że ciężko mu niecałe 10 minut wytrzymać bez i spytałam czy zamierza też sobie do Polski pozabierać i palić. Wymijające odpowiedzi, że skąd ma wiedzieć, że jeszcze o tym nie myślał i że go dręczę. Nie odpowiedział na moje pytanie, tylko stwierdził zamiast tego że nie jedzie, bo go do tego zmusiłam, a wczoraj jeszcze miał ochotę. Na odpowiedź, że to ewidentna bzdura, że go do czegoś zmusiłam i że to jego własna decyzja - brak reakcji.
Ogólnie bardzo często słyszę o tym, że wmawiam mu poczucie winy, że on nie chce się ciągle czegoś winny czuć i nie chce się czuć jak oszust i kłamca. I zazwyczaj jak wchodzę na jakiś poważniejszy temat to słyszę, że go dręczę i obwiniam i wtedy nie chce w ogóle ze mną rozmawiać. Staram się w rozmowie nie przeprowadzać ataków personalnych, może nie zawsze mi wychodzi, ale jego branie ciągle jest tematem tabu. Nie bardzo wiem jak to się robi, atakować mechanizmy obronne nie atakując osoby. :-) Bo osoba się czuje zawsze atakowana, nawet jak mówię rzeczy całkiem neutralne.

bogda - 22-04-2011

ja to nie wiem dlaczego tak to ciągniesz,,,,sorry felka ,ale gdybym miała taką wiedze jak teraz i byłabym nie w związku małżeńskim w życiu nie wiązałabym się tak na stałe.
Tak mówię z punktu swojego widzenia. u mnie cięzko ,że nie chce mi się pisać. Mieszkamy razem, ale jak obcy sobie ludzie. Może musi się mąż poogarniac , dlatego o nic w zasadzie nie pytam , On nic do mnie nie mówi, wychodzi , przychodzi, trzeźwy, napięty.idą święta. Póki co sama je finansuje, ale nie rozmawaim z Nim o tym , po świętach.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group