Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Bezradność,on pali marihuane ,wciąga białe,pije alkohol...
Autor Wiadomość
madame*

Wysłany: 02-04-2011   Bezradność,on pali marihuane ,wciąga białe,pije alkohol... [Cytuj]

Od czego zacząć? Mam 19 lat,mój chłopak 24. Jesteśmy ze sobą 2 lata. Mój chłopak to narkoman.On sie nie leczy,nie ma takiej potrzeby jak to mówi,nie jest chory,nie ma pieniędzy,nie ma czasu,on nie jest chory tak mawia.Ja leczę sie u teraputy,jestem DDA,leczę sie także z lęków które pojawiły sie po marihuanie,kontakt z nim,przebywanie z nim doprowadziły do tego,że paliłam ,nie pale od 3 miesięcy.
Czasem mam po prostu dość.Zakochałam sie po uszy,chłopak stał sie dla mnie całym światem,azylem do którego uciekałam gdy w domu były wrzaski,które wszczynał pijany ojciec.Azylem... hmm ktoś by pomyślał jaki to azyl,chłopak narkoman.mimo wszystko czułam sie przy nim bezpieczniej niż w domu.
Czy na pierwsze spotkanie przyjechał 'porobiony'? nie wiem,wtedy jeszcze nie wiedziałam jak ktoś po narkotykach może sie zachowywać... Nie znałam tego świata,mimo,że pochodzę z rodziny gdzie ojciec pije,nigdy nie miałam styczności z narkotyki,byłam ich wielkim przeciwnikiem. Byliśmy ze soba dwa tygodnie,pierwszy festyn... pierwsza kłótnia,on pijany... ja w płacz, pocieszał mnie wtedy chłopak ,którego zostawiłam dla tego narkomana... ironia losu?
Od kąd ze sobą jesteśmy to palił zioło kilka razy w tygodniu,ja czasami razem z nim.Nie miałam nic przeciwko ,pozwalałam mu na to,ja na szczescie w pore sie opamiętałam.
Żeby nie przedłużać.Już po prostu nie mam siły na jego kłamstwa,że on nie bierze,że nie palił,ale cholera jasna jak jak widzę ,że jest naćpany (teraz już potrafię poznać...ale czy jest się czym chwalić?) Umówiłam go po kryjmowi wizyte u teraputy, w ten dzień gdy mieliśmy iść wiedział gdzie idzie,miał żal ,że za jego plecami takie coś umawiam,ale nie stawiał oporu poszedł, powiedział mi : ''pójde,posiedzę,posłucham co mi ma do powiedzenia'' Przy rozmowie byłam... smial jej sie w twarz z tego co do niego mówiła,dyskutował i wmawiał swoje racje,tak wiec ta wizyta nic mu nie dała ,tylko zabrała 30,- i jeszcze miał o to żal.
Ile razy zbierałam go pijanego czy nacpanego z podłogi ? nie pamietam.Ile razy mówił ,że kończy z tym? Nie pamiętam. Setki nie przespanych,przepłakanych nocy,a on gdzie? Nacpany jak zawsze ! Z tą bandą narkomanów i alkoholików! Nawet na imprezie z okazji jego urodzin nie byłam..nie zdązyłam nawet dojść ,bo gdy dzwoniłam już był naćpany... Miał jeszcze żal na drugi dzień,że nie przyszłam do niego.
Teraputka mi mówiła,że musze go zostawić,,że on musi poczuć ,że jest sam,że jest na dnie wtedy pójdzie sie leczyc...ale on nigdy nie zostanie sam,ma pełno kumpli,po prostu wszyscy go uwielbiają,tylko ja jestem ta co robi z chłopaka narkomana i szuka problemu... Ja juz jestem bezradna...
Musiałam akurat teraz z siebie to wyrzucic.... od kilku dni nie umie do mnie przyjechać,był dzis na 15 minut,ale znow zjarany to go wypier******,pisze do mnie sms zebym przyjechała jak do psa jakiegos ! On nie przyjedzie bo wie ,ze chce z nim zerwac,a jak on mowi : ''nie chce mu sie moich wrzaskow sluchac'' W kazdy weekend jestem sama,znajomych nie mam.. rozpuscili sie gdzies wszyscy,on siedzi teraz i jara znow ,albo wciaga... bo kumple zjezdzaja z pracy na weekendy do domu i musi byc z nimi.. a ja ?? gdzie do cholery jest dla mnie czas?
I jeszcze cos? nawet nie przejął sie tym ,że mnie w to gówno wpakował.Nie interesuje go to jak ja sie czuje po tym jak dostałam do głowy od zioła... Probowałam go zostawic setki razy... ale to na nic..ja nie potrafie...
 
 
smutna mama

Wysłany: 02-04-2011    [Cytuj]

Witaj madame.
Przeczytalam twoj post,az mnie ciarki przeszly....to tak ja bym czytala historie moje syna opisywana przez jego dziewczyne jesli chodzi o caloksztalt brania....
Musisz go zostawic slyszysz!!!!zostaw go!!!!

Wiem,ze to nie jest latwe dla Ciebie,ale nie masz innego wyjscia,bedac przy nim pozwalasz mu na to aby BRAL I STACZAL SIE JESZCZE BARDZIEJ.
Pomysl tez o sobie,co daje Ci taki zwiazek????bedzie coraz gorzej.
Jak zostanie sam to moze do niego dojdzie,to jedyna droda...
A zostanie sam uwierz mi bo koledzy odejda.
Musisz wziasc sie w garsc i zaczac cos zmieniac w twoim zyciu.
Pozdrawiam cie serdecznie
Smutna mama
 
 
madame*

Wysłany: 03-04-2011    [Cytuj]

Dziękuje za odpowiedz smutna mamo.Próbowałam setki razy go zostawić,naprawde setki,ale zawsze konczylo sie to tak samo,ze ciezko mi bylo bez niego,ze siedzialam sama w domu smutna.Ja nie oczekuje od niego wiele,ja bym chciala zeby on mnie choc raz na trzezwo przytulil,ale on zawsze przyjezdza pijany albo po narkotykah,zawsze...
ja juz nie wiem jak zrobic by raz na zawsze moc sie od niego uwolnic... niby raz wytrzymalam 2 dni i to wszystko,on potem dzwonil i jakby nigdy nic pytał ''co robie i ,ze dzis wpadnie '' no i wpadał znów ''porobiony''. Cięzko mi go zostawić,strasznie ciężko,tymbardziej,ze mieszkamy w jednej wiosce,ma do mnie jakies 2 km... a i tak przyjezdza raz na kilka dni.Dzis niedziela,co niedziele siedze sama...bez niego,on nie ma czasu jak zawsze...
 
 
madame*

Wysłany: 03-04-2011    [Cytuj]

Jeszcze jedno... szczerze watpie zeby Ci jego koledzy go zostawili,zna sie juz 10 lat z niektorymi i to naprawde sa dobrzy kumple...
 
 
smutna mama

Wysłany: 03-04-2011    [Cytuj]

Przeczytaj sobie to bardzo dokladnie i pomysl....
Musisz uwolnic sie od niego,a on tylko w taki sposob bedzie mial szanse na leczenie...
Cos musi sie wydzrzyc w jego zyciu,aby zmienil tok myslenia.on jest chory pamietaj o tym-
Pozdrawiam cie



,,Zwykło się uważać, że narkoman(...) kłamie i manipuluje i że to wypływa z jego > zaburzonej moralności<. To prawda, że człowiek uzależniony kłamie i manipuluje, ale wypływa to z jego choroby, stanowi jeden z objawów uzależnienia. W odróżnieniu od człowieka o >zaburzonej moralności<, który łamiąc zasady, czerpie z tego korzyści i zadowolenie, człowiek uzależniony wie, że robi źle, i zamiast zadowolenia ma stale pogłębiające się poczucie winy. (...) Człowiek uzależniony radzi sobie z nim tylko w jeden sposób- sięga po narkotyk.”

Jedną z cech uzależnienia jest zniekształcenie postrzegania, a więc tylko jakieś ważne zdarzenie czy seria zdarzeń mogą spowodować, że osoba uzależniona postawi trafność swoich spostrzeżeń pod znakiem zapytania. ,, Określenie >>sięgnąć dna<< niekoniecznie oznacza całkowicie zerwanie więzi społecznych, utratę rodziny czy pracy; nie oznacza całkowitej klęski. Mówi jedynie, że w życiu osoby uzależnionej stało się coś, co miało na nią tyle znaczący wpływ, aby wywołać w niej pragnienie zmiany przynajmniej jakiegoś obszaru własnego życia.’’

Dno to nic więcej jak po prostu zmiana sposobu widzenia, kiedy to abstynencję zaczyna się postrzegać jako mniejsze zło niż dalsze zażywanie środków narkotycznych. W typowym przebiegu uzależnienia zazwyczaj dzieje się tak, że jeśli nikt nie stanie na przeszkodzie narkoman sięgnie dna. ,,Sposób widzenia człowieka uzależnionego zmienia się również wtedy, kiedy widzi on korzyści z utrzymywania abstynencji. Kiedy korzyści , jakie daje trzeźwienie, zaczynają przewyższać przyjemności związane za zażywaniem środków zmieniających nastrój , ktoś taki może zacząć inaczej widzieć to, co jest większym , a co mniejszym nieszczęściem . Kiedy poznaje się ludzi , którzy trzeźwieją i widać , że są szczęśliwi i produktywni, to są oni żywym dowodem korzyści z abstynencji. Korzyścią jest także pozytywna reakcja na trzeźwienie ze strony rodziny, przyjaciół i kolegów. Korzyścią jest odzyskiwanie szacunku do samego siebie’’. Aktywny narkoman może zdawać sobie sprawę ze wszystkich tych korzyści , a jednocześnie mieć poczucie , ze są one poza jego zasięgiem. Właśnie tutaj może pomóc kompetentna terapia, polegająca na m.in. budowaniu realistycznej i adekwatnej samooceny.
_________________
 
 
felka

Wysłany: 03-04-2011    [Cytuj]

madame, ja z moim nie mieszkam od sierpnia, gadał że niby nie pali, też codziennie czekałam na niego, właściwie od 3 lat, że mnie na trzeźwo przytuli. Wieczory spędzałam sama, wściekła, że przecież on też siedzi sam, a ma mnie totalnie w d. i nie tęskni za mną tak jak ja za nim i wcale nie wykazuje ochoty żeby się spotkać (niby nie pali). Przestałam do niego jeździć bo ciągle to było jednostronne, że mnie interesowało co się u niego dzieje, jak się czuje itd. Ostatnio zaczęło się niby poprawiać, zaczął do mnie przyjeżdżać i nawet został. Zaczęłam się cieszyć, że odzyskuję z nim kontakt. Wchodzę do niego ostatnio a on nawalony jak worek na kanapie siedzi z debilnym uśmiechem. Zamknęłam drzwi i po prostu w tym momencie nie chcę go w widzieć.
Wiem, że to mało pomocne jak ktoś mówi zostaw go itd. szczególnie jak się kogoś kocha, i tęskni się po prostu za jego obecnością, za tym żeby był, przytulił itd. Trzeba do tego dojrzeć chyba, u mnie trwało przeszło 3 lata, aż do ostatniego piątku wieczorem. Nie chcę by ktoś mnie ciągle olewał, okłamywał i nie chcę go oglądać i wiecznie żyć ze świadomością, że może być taki czas że znowu najdzie go jakaś faza i zniknie na kilka miesięcy i mnie zostawi ze wszystkimi problemami.
Twój facet jest chory i nadaje się na leczenie. To może mało pomocne co Ci napiszę, ale bez sensu oczekiwać od niego jakichkolwiek przejawów uczuć bo on nie jest do tego zdolny, dopóki nie pójdzie się leczyć na głowę. Może jest zdolny do krótkich przedstawień jak czuje, że chcesz z nim zerwać i wtedy może opowiadać że Cię kocha chce z Tobą być i w ogóle, ale jak zobaczy że Cię uspokoił to wróci do starego schematu.
Jesteś DDA, ja podobnie i sama jestem uzależniona od marychy i alkoholu. Od przeszło 2 lat w ogóle nie palę, nie piję od kilku miesięcy bo miałam nawrót. Też miałam mocne problemy z głową od palenia, lęki itd. Na początku też z nim wpadłam na głupi pomysł, że też będę palić to może się opamięta jak zobaczy że ja jaram(też po pół roku niepalenia - zbudowałam sobie w ten sposób nawrót). Jak miałam stany przedzawałowe to nawet za bardzo o tym nie wiedział albo mówił, że symuluję i nazywał mnie narkomanką i gadał że nie mam palić bo mi nie służy, podczas gdy sam "tylko palił sobie dla odstresowania" minimum 10 blantów dziennie. Ale moje ciało mówiło mi, że to nie ma sensu bo wykituję. Ale to wnerwia gdy samemu nie palisz a druga osoba jara. Pomyśl o sobie - musisz siebie chronić przed takimi pomysłami, żeby mu podwędzić trochę zielska i samemu spalić (na złość dziadkowi odmrożę sobie uszy) i przed podobnymi przejawami autoagresji.
Spróbuj sobie może znaleźć jakąś pracę, albo wyjść do ludzi - sama piszesz że się odizolowałaś, to normalne. Z autopsji wiem, że kontakt z normalnymi trzeźwymi ludźmi pomaga wyważyć "gdzie jest środek" i jak wyglądają normalne relacje i zobaczyć co jest zaburzone.
 
 
bogda
odmieniona

Wysłany: 03-04-2011   madam [Cytuj]

............rzuć go, definitywnie, dobrze Ci radzę
 
 
madame*

Wysłany: 04-04-2011    [Cytuj]

Ja nie palę od 3 miesiący,jest ciężko,bardzo ciężko,momentami bałam sie życ,wkręcałam sobie straszne rzeczy i we wszystko wierzyłam.Teraz jak w miare jest OK ze mna to widzę jakie szkody wyrządza zioło. Powoli można powiedzieć,że z tego wychodzę,wiem,że nigdy więcej nie sięgne po to i wiem też ,że nigdy już nie będzie tak jak wcześniej,ale takie przeżycia kształtują charakter.
Wczoraj przyjechał ,aż sama sie zdziwiłam ,ale tylko dlatego,że przyznałam sie ,że spotkałam sie z byłym chłopakiem.Tak wiem,świństwo ,wielkie świństwo,ale zrobiłam to tylko dlatego żeby on widział jak ja sie czuje ,gdy jest naćpany. Rozmawiałam z nim wczoraj długo,że musi sie leczyć,że jest narkomanem,że mu pomogę ,że nie zostawię go z tym samego,że w końcu skończy sie to dla niego być zabawą,że kumple odejdą od niego.Pierwszy raz ,pierwszy raz nie mówił nic,nie zaprzeczał,nie mówił,że nie bierze,po prostu słuchał,a ja patrzyłam na niego jak cały drży... Miał wielki żal o to,że sie spotkałam z byłym,owszem strasznie zły jest,ale powiedziałam mu jedno :''chociaż wiesz jak ja sie czuje jak jesteś naćpany" On mówił,że nie ma kiedy iść sie leczyć,bo pracuje od rana do wieczora od pn do sb,a w niedziele tez zawsze cos robi niby waznego,po czesci ma racje...
To był napewno ostatni raz kiedy do niego próbowałam przemówic ,jak znów bedzie to samo to ja już nic nie pomoge,nawet zaciągniecie go na odwyk niewiele da...
 
 
dotinka.d

Wysłany: 06-04-2011    [Cytuj]

Madam - piszesz, ze on twierdzi, ze nie ma czasu na leczenie, bo pracuje od rana do wieczora. Ale zamiast potem oganiać towar to niech 1x w tyg uda się do terapeuty!!!! Myślę, że to poczucie zagrożenia , ze może Cie stracić może mu pomóc zrozumieć, że to co robi niszczy wasze wspólne życie! 3mam kciuki, żeby wszystko się ułożyło.
 
 
Paulina88

Wysłany: 17-09-2014    [Cytuj]

Ja odeszłam ale jest ciężko. Dopóki będą mieli kumpli z którymi palą i towarzystwo które to akceptuje to nie przestaną. Spróbujcie ich poprosić żęby was zabierali ze sobą do kumpli. Zrobili sobie np. miesięczny odwyk od palenia i od kolegów. Przekonacie się co usłyszycie. Jak was bardzo kochają. Nie jest to ograniczanie ale nie ufacie im wiec niech wam udowodnią, że nie palą.
Ja też wierzyłam bardzo długo, że on tego nie robi. Jak już wiecie, że palą to nie rozumiem w ogóle dlaczego to akceptujecie przez to, że zostajecie z nimi. Dopóki on sam nie będzie chciał przestać palić to nie przestanie. Żebyście później nie miały takiego poczucie winy jak ja, żę ciągle go kontrolowałam i sprawdzałam czy jest czysty, a on kłamał. Też jest mi ciężko bo kocham go ale nic nie mogę zrobić oprócz uratowania siebie i w przyszłości moich dzieci przed takim życiem jakie miałam sama:( Nie wiem czy wy też to zauważyłyście ale najgorszy jest brak emocji w ludziach którzy palą.
 
 
smutna123

Wysłany: 24-09-2014    [Cytuj]

Ja też odeszłam i mimo początkowego zagubienia, poczułam ulgę. Jakby mi jakiś kamień z serca spadł. Wracam do domu i nikt mnie nie wkurza, nikt nie okłamuje. Jestem sama dla siebie.
Póki się mocno kocha to można walczyć, ale taki związek wypala. Po jakimś czasie nie ma już siły na walkę i człowiek rozgląda się za ucieczką. Niestety z tym też nie jest łatwo, mając w pamięci te dobre chwile, zapominając o tych złych, szukając winy w sobie. Dla mnie sposobem na "definitywny koniec" jest wspominanie nie tych dobrych, a złych chwil. Oni się nie zmienią, póki będzie ktoś kto ich chroni i podniesie z podłogi.

Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna