Rozmaitosci - Legalizacja, czy dekryminalizacja?
miodzio - 21-09-2011 Temat postu: Legalizacja, czy dekryminalizacja? Poniżej zamieszczam artykuł, który można by zatytułować: „Legalizacja, czy dekryminalizacja?”. Napisałem go jako głos w pewnej dyskusji na temat umieszczonego na youtubie filmiku (http://www.youtube.com/watch?v=q90jCS9DKQw). Wprawdzie tematem tego filmu jest podejście prawne w ogóle do narkotyków (nie tylko marihuany), ale pomyślałem, że warto to opublikować, bo mi zainteresowanie się tematem poukładało parę spraw w głowie.
Film dotyczy pomysłu legalizacji wszelkich narkotyków. Jego oglądnięcie prowokuje mnie do skreślenia więcej niż paru słów :) Choć zastrzegam: dla terapeuty temat legal/nielegal nie istnieje – jeśli ktoś ma problemy z powodu używania jakiejś substancji, to nie jest ważne czy ona legalna czy nie. Trzeba pomoc człowiekowi i tyle.
Co do pana policjanta, to dobrze mi się go słuchało. Po pierwsze lubię ludzi z pasją :) Po drugie wiarygodność wynika z jego deklaracji, ze sam nie używa narkotyków (poza alkoholem). Jest tak często, że sięganie po narkotyki często implikuje chęć legalizacji. To, że młody człowiek jest za legalizacją baaaardzo często pokrywa się z faktem, że zaczął sięgać po coś i przyjmując taką postawę dba o swój komfort brania. Stanowisko w stylu: to świat jest źle urządzony – pozwala mu nie myśleć o tym, że to co robi jest niebezpieczne. Skupia się chętnie nie na sobie i swoim zachowaniu, ale na sprawach globalnych, polityce, prawie – by nie myśleć o tym, że coś ryzykuje. Dlatego też policjant z filmiku deklarując abstynencje na starcie w moich oczach się uwiarygadnia – bo nie „załatwia czegoś dla siebie” (w sensie dbania o własny komfort brania).
Porusza mnie też to, w jaki sposób policjant mówi o ludziach z ulicy – myślę, że niejedna osoba mogłaby się od niego uczyć patrzenia na osoby sięgające po narkotyki jako na ludzi godnych współczucia, a nie jak na odrażających bandziorów.
Przekonująco też dla mnie laika w dziedzinie ekonomii brzmią argumenty ekonomiczne. Sprawa nie ma jednak wymiaru wyłącznie ekonomicznego. Nie jestem w dziedzinie międzynarodowej ekonomii czy prawa narkotykowego specjalistą, by spojrzeć na tę wypowiedź w sposób krytyczny.
Widzę jednak, że człowiek nieco nagina fakty w tematach, o których mam większe pojęcie. Pierwszy przykład:
„Legalizując i kontrolując obrót narkotykami zredukujemy ilość zgonów, chorób, przestępstw i uzależnień.”
Trudno się do końca zgodzić z tą wizją, tym bardziej że dalsza wypowiedź niewiele wyjaśnia, a raczej dodaje wątpliwości. Dlaczego legalność narkotyku miała by sprawić, że mniej będzie uzależnionych? Ryzykowna teza i nie poparta argumentami. Momentami tracę też pewność, czy policjant postuluje legalny handel, który państwo opodatkuje, czy rozdawnictwo. Czy legalizacja miałaby się wiązać z rozdawaniem narkotyków za darmo, by narkomani nie musieli kraść zdobywając pieniądze na ich zakup? Jeśli tak – to ekonomicznie przestaje to wyglądać na opłacalną sprawę: państwo musiałoby się zająć produkcją, konfekcjonowaniem, dystrybucją... To kosztuje i zamiast zysków z podatków były by wydatki i to spore (tak się zresztą dzieje już w paru miejscach, gdzie heroina rozdawana jest przez państwo za darmo: Szwajcaria, Hiszpania). Sporo tu jak dla mnie niedopowiedzeń i pobożnych życzeń – a przykładów potwierdzających skuteczność takich rozwiązań brak z prostego powodu: żadne państwo takiego eksperymentu jak dotąd nie przeprowadziło, by dokonać pełnej legalizacji narkotyków.
Rozumiem zapał pana policjanta – w USA prawo narkotykowe faktycznie jest mocno restrykcyjne. Również w stosunku do marihuany. Produkcja, handel i posiadanie narkotyków jest karane więzieniem na całym terytorium USA. Wobec takiego prawa używający narkotyków są przede wszystkim przestępcami winnymi kary, a w dalszej kolejności ludźmi chorymi potrzebującymi leczenia. To na pewno wymaga zmian. Rozumiem też, że jako policjant nacisk kładzie na aspekt prawny – na pewno brak kar za posiadanie czy handel automatycznie spowodowałby zmniejszenie się przestępczych statystyk. Jednak w sprawach dot. dobra osób uzależnionych zaufałbym raczej terapeutom, a w tym środowisku nie ma pomysłów ani by rozwiązania szukać w restrykcyjnym prawie, ani w pełnej legalizacji.
Policjant powołuje się na Portugalię. W Portugalii nastąpiła istotnie dekryminalizacja używania, czyli: użytkowników narkotyków nie karze się więzieniem w przypadku znalezienia przy nich niewielkiej ilości narkotyków. Gdy mają więcej – podlegają karze. Niewielka ilość to wg portugalskiego prawa 10 dawek konsumenckich (a nie na 10 dni jak twierdzi policjant – czyli jeśli np. ktoś pali marihuanę w „twardym schemacie” typu butla, to 10 dawek konsumenckich starczy mu pewnie na dzień). Nie jest tak, że znalezienie małej ilości nie pociąga konsekwencji: narkotyki są konfiskowane, ale zatrzymany staje przed komisją zamiast przed sądem i trafia - jeśli jest w nałogu - na leczenie, a nie do więzienia (jeśli nie jest uzależniony – kierowany jest na grupę edukacyjną, by pogłębił swą wiedzę o możliwych skutkach brania).
Dekryminalizacja wg mnie może mieć jak najbardziej sens i w tym kierunku zmienia się prawo w wielu krajach – już jest podobnie w Hiszpanii i we Włoszech (w przypadku marihuany dochodzą jeszcze Czechy i Belgia). Wiele krajów też podejmuje próby zmiany prawa w tę stronę lub o tym dyskutuje. Idzie to w taką stronę, by zażywanie narkotyków było traktowane jako wykroczenie, a nie przestępstwo – i by można było orzekać kierowanie na leczenie zamiast wyroku pozbawienia wolności (mowa oczywiście o użytkownikach – nie o producentach czy dilerach).
Również w naszym kraju niedawno miała miejsce liberalizacja prawa w tym względzie: obecnie sąd może orzec karę grzywny zamiast wiezienia. Obniżone zostały też wyroki w przypadkach "mniejszej wagi", a w przypadku osób uzależnionych sad może teraz orzekać zamiast kary - terapię. Mało tego - jeśli ktoś taki ma wyrok za łamanie prawa do lat 5-ciu, to taki wyrok może być zmniejszony lub anulowany, jeśli gość się zacznie leczyć z nałogu. Dobrze jest mieć świadomość, że posiadanie to nie jedyne łamanie prawa przez uzależnionego - jak zdaje się sugerować wielu zwolenników legalizacji. Większość wyroków, jakie maja uzależnieni (niezależnie czy od legalnych, czy nielegalnych środków) to kary za kradzież, napad itp. (nałogowiec ma potrzeby finansowe spore, wiec pieniądze jakoś musi "kołować" jak już wyniesie z domu co miał cennego - a żebrać nie każdemu wychodzi).
Kolejny fragment z filmowej wypowiedzi, który jest mocno naciągany wg mnie:
„W każdym kraju, który przychylił się choć trochę do tych rozwiązań łagodząc represje związane z prawem narkotykowym wszystko zaczęło się poprawiać.”
Brzmi sielankowo, ale poprawa o której mówi pan policjant dotyczy całego świata - również Europy - i trudno wykazać związek zmian z liberalizacja prawa narkotykowego. Zmniejszenie się liczby osób sięgających po heroinę nastąpiło w całym świecie już kilka lat temu (w PL jest to obecnie poniżej 18%). Od paru lat też następuje powolny spadek sięgania po wszelkie narkotyki. Również w PL, gdzie dopiero na wiosnę tego roku złagodzono nieco prawo narkotykowe. Jest kilka teorii, jaki jest powód tego spadkowego trendu – ale żadna nie wiąże się z liberalizacją prawa.
Do mnie najbardziej trafia takie tłumaczenie: spożycie heroiny spada drastycznie na całym świecie, bo świadomość ludzi na temat jej szkodliwości wzrosła. Wyparły ją też narkotyki wolniej degradujące i nie wymagające podawania dożylnego, przed którym większość ludzi ma zrozumiały opór. W dodatku pojawia się w wielu środowiskach młodzieżowych Europy moda na niebranie (skutek dbania o zdrowie i coraz większej świadomości tego, że nie ma bezpiecznych narkotyków). Stąd ogólny spadek używania – niewielki, ale zauważalny od dwóch-trzech lat.
Co do przeznaczania większych środków finansowych na leczenie – to naszego kraju ten kłopot od dawna nie dotyczy. Ośrodków leczących bezpłatnie jest mnóstwo i teraz nie jest tak jak kilka lat temu, że uzależniony czekał tygodniami na rozpoczęcie leczenia. Teraz to ośrodki czekają na pacjentów i prześcigają się w uatrakcyjnianiu leczenia (zajęcia sportowe, jazda konna, nauka atrakcyjnych zawodów...) by przyciągnąć pacjenta i wykonać normę wobec funduszu. Zatem argument zwiększania wydatków na leczenie w przypadku Polski nie miałby zastosowania. W USA z tego co wiem też dostęp do leczenia jest wystarczający – mieliśmy w poradni pacjenta, który leczył się długo w Stanach i wybierał ośrodki spośród szerokiej oferty (dodam, że nie był ubezpieczony – nie miał nawet obywatelstwa).
Przy okazji prawa warto może kilka słów dodać o najbardziej liberalnej wobec marihuany Holandii. Marihuana jest tam od 30 lat dopuszczona, ale przecież też nie w pełni zalegalizowana. Tolerowana jest jej sprzedaż tylko w coffee shopach, posiadanie do 5 g i uprawa do 5 roślin. Przekraczanie tych ilości oraz każda inna forma handlu są karane. Handel nie jest dopuszczony w żadnym innym europejskim kraju - Holandia jest tak jak przy paru innych rozwiązaniach prawnych (eutanazja, sprawa małżeństw homoseksualnych...) w awangardzie. Jakie są owoce holenderskiej polityki narkotykowej? Co najmniej dyskusyjne. Spożycie wszystkich narkotyków nie odbiega poziomem od reszty Europy – co nie zachęca innych państw do pójścia tym śladem (argument 30 lat temu był taki, że dopuszczenie do sprzedaży marihuany zmniejszy sięganie po heroinę i kokainę, których używanie było wtedy w Holandii uznawane za poważny problem społeczny). Pojawiają się nawet głosy w samej Holandii, by odejść od tak liberalnego podejścia do marihuany, gdyż bilans zysków i strat jest na minus zdaniem terapeutów (zdaniem ekonomistów zapewne jest inaczej, skoro jednak nie wycofują się z tej polityki). Polecam wywiad z holenderskim terapeuta sprzed kilku lat: http://www.zielonemity.republika.pl/holender.jpg
Kończąc ten przydługi wywód i podsumowując moje refleksje po filmie:
1. Widzę sens liberalizacji prawa w sensie dekryminalizacji rozumianej jako zmniejszenie kary dla użytkowników i możliwość zamiany kary na leczenie (karanie ludzi nieszczęśliwych, chorych nie jest humanitarne – trzeba im pomoc) – zmiana w tę stronę się właśnie dzieje w polskim prawie (brak jeszcze rozporządzeń precyzujących dopuszczalne ilości – nowelizacja ustawy to sprawa ostatnich miesięcy);
2. Na pomysł pełnej legalizacji warto też spojrzeć z perspektywy przekazu, jaki dają przepisy prawne ludziom. Legalizacja środków, których używanie niszczy człowieka, a czasem prowadzi do śmierci? Może ekonomicznie sprawa jest opłacalna (podatek, mniejsze wydatki na ściganie przestępstw narkotykowych), ale znak dla młodego człowieka jasny: nie ma w tym niczego złego, w każdym razie nie aż tak bardzo. Tak było to odbierane przez młodzież w przypadku dopalaczy: przecież dopuszczone, legalne, nie może być to złe... (powtarzam po użytkownikach, których z racji pracy poznałem sporo).
3. Z terapeutycznego punktu widzenia ani legalizacja, ani prohibicja nie są odpowiedzią dającą rozwiązanie w sprawie. Uzależnianie się świadczy o rozwijającej się chorobie duszy i nie zależy od legalności/nielegalności. Jednak mające obecnie miejsce kroki w stronę dekryminalizacji używania jak najbardziej uważam za korzystne – z perspektywy dobra ludzi uwikłanych w nałóg. Wg mnie mądra dekryminalizacja znacząco ułatwia sięganie przez uzależnionych po pomoc.
nikiriki - 21-05-2012
„Legalizując i kontrolując obrót narkotykami zredukujemy ilość zgonów, chorób, przestępstw i uzależnień.” - idealny przykład był w pewnym filmie gdzie właśnie w taki sposób funkcjonowało miasteczko.
dla ludzi liczył się tylko narkotyk, "euforia" który stał się sposobem płatności, ponieważ ludzie do niczego więcej nie dążyli. narkotyk uszczęśliwiał ich, a w mieście panował spokój, żadnych gwałtów, kradzieży, tylko władza była trzeźwa, bo w końcu ktoś musiał kontrolować ludzi i dla nich to było wygodne. ludzie stali się marionetkami bez głębszych ambicji, refleksji... to było smutne.
mastik - 21-05-2012
to był film: "interstate 60" - w polskim tłumaczeniu: "ale jazda" :)
wizja narkotyku uzależniającego w takim wielkim stopniu daje do myślenia.
ale w porównaniu do mj to sie ma nijak, bo pułapką mj jest własnie to, że się uważa, że uzależnia słabo - choć można się zamotać (np ja).
z euforią było wiadomo od razu że to wciąga tak, że nie ma odwrotu...
a wracając do tematu mi teraz prohibicja pomaga utrzymywać abstynencje 3 tydzień podobnie jak podwyższony poziom frustracji ;)
snuf - 20-08-2013
Sprzedaż alkoholu w Polsce jest legalna a ludzie i tak pedza bimber. Bardzo podoba mi sie ten artykul zgadzam sie w 100%
|
|
|