To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Anonimowi Marihuaniści (MA) - KROK PIERWSZY

miodzio - 24-03-2015
Temat postu: KROK PIERWSZY
Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec marihuany i nie kierujemy już własnym życiem.

Krok Pierwszy dotyczy szczerości, rezygnacji z naszych złudzeń i nawiązania kontaktu z rzeczywistością. Musieliśmy szczerze przyjrzeć się naszej relacji z marihuaną i skutkom jakie przyniosła dla naszego życia. Dla niektórych z nas Krok Pierwszy oznaczał szczerość po raz pierwszy w życiu.

Wielu z nas całe lata usiłowało przejąć kontrolę nad swym używaniem marihuany. Usprawiedliwialiśmy je i racjonalizowaliśmy, mówiąc że mamy je pod kontrolą. Mogliśmy nawet składać przyrzeczenia, że sięgniemy po marihuanę jedynie w weekend, że wypalimy tylko jednego skręta dziennie. Niektórzy z nas obiecywali sobie, że nie zapalą zanim nie wrócą ze szkoły lub z pracy, albo że zapalą tylko wtedy gdy będą sami. Czasami próbowaliśmy używać tylko cudzego zioła, nie kupować dla siebie. Wyczynialiśmy dziwne rzeczy z naszym zapasem, oddawaliśmy przyjaciołom, chowaliśmy po kątach, w trudno dostępnych miejscach, zakopywaliśmy poza domem.

Wszystkie te wysiłki zawiodły. Doświadczenie nauczyło nas, iż nie byliśmy w stanie kontrolować naszego używania. Ostatecznie powracaliśmy do palenia, w takich samych ilościach i z taką samą częstotliwością jak zazwyczaj, jeśli nie więcej. Niektórzy z nas przestawali na jakiś czas, ale my zawsze powracaliśmy do nałogu.

Żyliśmy w iluzji kontroli, sądząc, że byliśmy w stanie kontrolować nie tylko nasze używanie marihuany, ale także innych ludzi, miejsca i rzeczy. Zużywaliśmy masę energii obwiniając innych o nasze problemy. Nadal trzymaliśmy się fałszywego pojmowania kontroli. Większość z nas długo upierała się, że marihuana w ogóle nie uzależnia. W końcu to tylko naturalne zioło, które rosło w ogrodach wielu z nas. Nasze życie może i było trochę męczące, trochę nieuporządkowane, ale czy doprawdy było niemożliwym do kierowania? Wielu z nas nie straciło pracy; nasze rodziny nie opuściły nas; nasze życie nie jawiło się jako całkowita katastrofa. Żyliśmy fantazją o prawidłowym funkcjonowaniu.

Niektórzy z nas mieli nadzieję, że ludzie, którzy już zdrowieją, nauczą nas kontrolować nasze używanie, tak żebyśmy mogli znów się nim cieszyć. Ale odkryliśmy, że sprawy mają się wprost przeciwnie. Niektórzy łudzili się, że pewnego dnia będziemy mogli używać marihuany w umiarkowany i kontrolowany sposób.

Dopadła nas choroba uzależnienia, wpadliśmy w zdradliwe sidła marihuany. Była naszą najlepszą przyjaciółką przez lata, a potem odwróciła się od nas. Minęły dni, kiedy to marihuana podnosiła nas na duchu. Teraz jesteśmy pozostawieni przez nią w smutku. Minęły dni przenikliwości i intuicji. Teraz doświadczamy zagubienia, zakłopotania, paranoi i strachu. Marihuana już dłużej nie poszerza naszej świadomości społecznej. Niektórzy z nas stali się ludźmi pełnymi złudzeń, żyjącymi w swym własnym świecie. Palenie już nie cementowało ścieżki do przyjaźni. Wielu z nas popadło w wycofanie i izolację. Byliśmy zbyt przerażeni, odcięci, ogarnięci letargiem, by sięgnąć po przyjaźń, intymność czy miłość.

Nasza potrzeba upalenia się i bycia na haju determinowała sposób w jaki i z kim spędzaliśmy nasz czas. Nasze życie emocjonalne stało się gorączkowe, albo płaskie. Czuliśmy się niekomfortowo z naszymi emocjami, czasem baliśmy się ich. Zdaliśmy sobie sprawę, że zostaliśmy pobici wiele razy, ale nie mogliśmy przestać. Prędzej czy później duchowa, psychiczna, emocjonalna i fizyczna choroba pokonała nas, sprowadzając nas do głębi rozpaczy i beznadziei.

W MA odkryliśmy istotę bezsilności; poddanie się zaczyna przeważać nad iluzją kontroli i staje się naszym jedynym wyjściem w kierunku zdrowienia. Jesteśmy bezsilni wobec marihuany pod każdą postacią. Zanim przyznaliśmy się do naszej bezsilności, system zaprzeczeń powstrzymywał nas od uzmysłowienia sobie tego jak niekierowalnym stało się nasze życie. Nasze wizje osiągnięć i nasze pragnienia bycia mądrymi, kochającymi, pełnymi współczucia, cenionymi pozostały głównie w sferze marzeń. Rzadko zdawaliśmy sobie sprawę z potencjału jaki w nas drzemie. Osiedliśmy w formie minimalnego funkcjonowania życiowego.

Niektórzy z nas posunęli się nawet dalej. Zaczęliśmy zatracać nasze władze umysłowe. Nie byliśmy w stanie pracować. Rodziny nas opuściły. Niektórzy byli zagrożeni osadzeniem w więzieniu lub zakładzie psychiatrycznym. Coraz mocniej wiązaliśmy się z niebezpiecznymi ludźmi, po to by zapewnić sobie zapas marihuany. Niektórzy z nas padli ofiarą przemocy; inni stali się jej sprawcami. Kilku z nas popadło w bezdomność. Pomimo tego wszystkiego, wciąż mieliśmy trudności by przyznać, że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem! Bezsilni? Przecież nam się wydawało, że jesteśmy pępkiem wszechświata.

Przez lata próbowaliśmy wszystkiego, chcąc zmienić rzeczywistość, bezskutecznie. W końcu w MA znaleźliśmy odwagę, by spojrzeć prawdzie w oczy. Przestaliśmy zaprzeczać i wypierać się i zyskaliśmy zapał, żeby stanąć twarzą w twarz z naszą chorobą. Dochodząc do tej chwili olśnienia, nie było nas już stać na jakiekolwiek zastrzeżenia w stosunku do postawy bezsilności wobec choroby. Cały fundament naszego programu opiera się na szczerym przyznaniu do bezsilności wobec uzależnienia i niemożności kierowania naszym życiem. Jesteśmy jednakże odpowiedzialni za nasze własne zdrowienie.

Krok nr 1 to pierwszy krok do wolności. Wyznaliśmy nasz brak siły i naszą niemożność kierowania swym życiem. Zaczęliśmy uznawać nasze bankructwo mentalne, emocjonalne i duchowe. Staliśmy się szczerzy w stosunku do samych siebie. Było to możliwe tylko dzięki uznaniu bezsilności w Kroku Pierwszym, w ten sposób zyskaliśmy ochotę i zapał, by postawić kolejne jedenaście Kroków.

Zdrowienie to nie jest jednorazowa kwestia. To proces, nie wydarzenie. Proces ten jest wprawiony w ruch w dniu, w którym przestajemy używać, albo zaczynamy uczęszczać na spotkania. Wszystko zaczyna się od szczerego pragnienia zaprzestania palenia, od prawdziwej zmiany naszej postawy, od przeobrażającego duszę uzmysłowienia sobie, że w końcu zyskaliśmy chęć i zapał przebiec każdą długość, by zmienić nasze życie. Gdy przyznaliśmy, że jesteśmy uzależnieni od marihuany, a nasze życie naprawdę stało się niemożliwym do kierowania, wtedy zaczęło do nas docierać jak daremne były ciągłe próby kontroli czegoś co jest niekontrolowane. Zaczęliśmy wyzbywać się naszej arogancji i oporu. Całkowite poddanie się i nowy sposób życia to istota naszego zdrowienia. Aby zyskać jakąkolwiek nadzieję na odbudowanie tego życia, musimy po prostu odnaleźć siłę większą niż my sami i nasze uzależnienie.

By to osiągnąć, zwróciliśmy się w kierunku Kroku Drugiego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group