Bezchmurnie - Bardzo smutna historia
calemojezycie - 31-07-2017 Temat postu: Bardzo smutna historia Czesc,
Sprobuje przyznać sie jak najkrócej: W wieku okolo 16 lat zapalilem pierwszy raz marihuane i przez okolo pierwsze piec lat nie widzialem w tym najmniejszego problemu - chcialem jarac i jaralem praktycznie codziennie. Problem potegowal fakt, ze u mnie w domu rodzinnym nigdy nie bylo rodzicow, tata odszedl kiedy mialem okolo 8 lat, a mama pracowala od rana do wieczora. Mieszkanie stalo sie miejscem gdzie wszyscy przychodzili i jarali - nie musialem nigdy miec pieniedzy, zeby zapalic...
Mniej wiecej po 5 latach zaczely sie pierwsze mysli, ze ja nie chce tak zyc i proby zerwania, ktore trwaly raz krocej, a raz dluzej. Zauwazylem problem, probowalem nawet terapii grupowej w osrodku, ale nic nie przynosilo sukcesu - najdluzej wytrzymalem moze 3 miesiace.
W koncu doszedlem chyba do wniosku, ze nigdy mi sie nie uda i zylem na zasadzie, ze staralem sie nie jarac, ale jak byla okazja to jaralem. Zle sie z tym czulem i w kolko powtarzalem, ze juz nigdy wiecej, ze to ostatni joint i tak prawie codziennie...
Z perspektywy czasu uwazam, ze to i tak byla duza poprawa, taki pierwszy krok ku prawdziwemu zyciu - zrozumialem, ze ja tak nie chce zyc.
W wieku okolo 24 lat poznalem dziewczyne, z ktora dzisiaj mam cudownego jednorocznego syna :) Kiedy zamieszkalismy razem w innym miescie, okazji do jarania mialem mniej. Dzieki temu jaralem bardzo rzadko - ale warto podkreslic, ze zawsze, kiedy tylko mialem okazje i tak duzo jak tylko sie dalo. Aha, bardzo czesto w tym okresie, kiedy moja ukochana gdzies wyjezdzala upijalem sie prawie do nieprzytomnosci. Zawsze sam lub z przypadkowymi ludzmi, po kryjomu. Po cichutku staczalem sie na dno.
Dwa lata temu postanowilismy wyjechac do Anglii, bo w Polsce ledwo co starczalo Nam na wyzycie z miesiaca na miesiac. I udalo sie. Problemy finansowe znikly jak za dotknieciem zaczarowanej rózdzki. Pech chcial, ze nasi wspóllokatorzy okazali sie jaraczami. Po kryjomu kradlem i jaralem sobie ich jaranie, a i z nimi kilka razy zajaralem. Na szczescie trwalo to tylko dwa miesiace, bo szybko udalo nam sie przeprowadzic...
I przestalem zupelnie jarac. Przestalem zupelnie pic. Przestalem nawet o tym myslec. Przez rok zajaralem moze dwa razy i ani razu nie pojawila mi sie mysl zeby znalezc kontakt, zeby zajarac. Jak to sie stalo? Nie wiem.
Rok temu urodzil mi sie syn, o czym zawsze marzylem. Kiedy odprowadzalem moja matke, ktora przyleciala go zobaczyc, po drodze do domu, na ulicy zobaczylem niedopalonego jointa i go zjaralem.
Od tamtego czasu kiedy tylko wychodze z dzieckiem na spacer szukam jointow - okazalo sie po jakims czasie, ze zeby znalezc tyle niedopalkow zeby sie ujarac, wystarczy wiedziec gdzie szukac i zajmuje to nie dluzej niz godzine.
Jest mi wstyd. Nikt o tym nie wie. Pisze tutaj, bo potrzebuje wsparcia i wierze, ze to forum mi pomoze. Sytuacja jest beznadziejna, bo to gowno zawsze bedzie lezec pod tymi lawkami, zawsze bedzie w zasiegu reki. Mam 33 lata i mam nadzieje, ze wczoraj zapalilem ostatniego jointa w swoim zyciu.
calemojezycie - 02-08-2017 Temat postu: :) W poniedziałek miałem myśli pt. "i tak prędzej czy później pójdę na te ławeczki, na ten parking, pozbieram niedopalone jointy, skręc, spalę, więc to wszystko nie ma sensu". Poszedłem jednak w inną stronę, patrząc przed siebie, rozglądając się i podziwiając przepiękne ogródki angielskich domków. Tak, to nieporównywalnie lepiej spędzony czas, niż jeżdżenie z głową w dół po "miejscówkach" i szukanie niedopałków...
We wtorek, zamiast wiadomo czego, pojechałem wózkiem po żonę i razem wróciliśmy do domu. Dzisiaj zrobiłem tak samo.
Czuję się świetnie, co nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo na początku abstynencji po takim beznadziejnym ciągu zawsze czuję się świetnie.
Aha, w poniedziałek miałem też taką myśl: "Po co ja pisałem na tym forum w ogóle, pojadę zajarać, i co? Napiszę, że się nie udało?" Trochę mi pomogło, to wyznanie tutaj. Taki procencik, który sprawił, żę wybrałem inną drogę. Dziękuję :)
Zacząłem czytać |12 kroków| tutaj na stronie. Pierwszy jest dla mnie zupełnie zrozumiały, doczytałem do czwartego i najtrudniej zrozumieć mi było uznanie "Większej siły ode mnie", |Boga| czy jak to tam nazwać, ale dzisiaj sobie pomyślałem, że może dla mnie tą siłą jest mój synek. Mój mały Bóg. Może jego obecność sprawi, że to już definitywny koniec mojej bardzo smutnej historii.
Na weekendzie na pewno doczytam wszystkie 12 kroków. Fajne to forum, szacunek dla twórców. (y) Jeszcze raz dziękuję, za stworzenie mi takiej możliwości, zupełnie bezinteresownie!
wrotek - 14-08-2017
Mowisz konkretnie, twoj problem to silne uzaleznienie psychiczne. Nie masz chorob psychicznych od tego a i rodzine i finansowe sprawy masz pod kontrola.
Jedno pytanie, cz poza ciagiem czujesz sie zle jak nie jarasz ?
calemojezycie - 09-09-2017 Temat postu: tak to Mowisz konkretnie, twoj problem to silne uzaleznienie psychiczne. Nie masz chorob psychicznych od tego a i rodzine i finansowe sprawy masz pod kontrola.
Jedno pytanie, cz poza ciagiem czujesz sie zle jak nie jarasz ?
Dziękuję, chociaż do sformułowań pt. "pod kontrolą" podchodzę bardzo nieufnie... Odpowiedź: Kiedy nie jaram czuję się nieopisanie świetnie, przynajmniej tak mi się wydaję, kiedy myślę jak się wtedy czuję.
Prosiłem o skasowanie tego wątku, bo pomyślałem, że ktoś mógłby mnie rozpoznać i moje życie nagle mogłoby rozsypać się doszczętnie...
Uzyskałem odpowiedź, że wątków się nie kasuje, bo to zniszczyłoby forum.
Może dobrze, taka możliwość wypisania się, do nikogo, do wszystkich, czasami jest mi potrzebna.
Dziękuję i pozdrawiam.
|
|
|