Bezchmurnie - dzień czwarty...
a.nka - 12-12-2006 Temat postu: dzień czwarty... witam,
do napisania sklonila mnie potrzeba wymiany zdan z ludzmi o podobnym problemie. moj problem zaczal sie jakis (?) czas temu... dokladnie ponad 8 lat temu, wraz z poczatkiem liceum. i tak trwal - i nadal trwa - po dzis dzien. najdluzszy okres niepalenia w tym czasie - miesiac, jakies pol roku temu.
od kilku dni nie pale. powod prozaiczny - tak sie zdarzylo, ze pierwszy raz od bardzo dawna zabraklo mi ziola. z racji pobytu w miescie, w ktorym nie znam nikogo, kto moglby pomoc mi zalatwic palenie, zaprzestalam. byla to koniecznosc, a nie chec zaprzestania palenia. wczesniej w mojej glowie tlily sie gdzies mysli, ze moze faktycznie jestem uzalezniona, ze to, ze pale tak czesto (kilka, kilkanascie razy dziennie, czasem i 2-3 gramy dziennie) nie wynika jedynie z checi, a juz z potrzeby, koniecznosci palenia. ale jakos nie przyszlo mi na mysl, zeby cos z tym zrobic... albo przyszlo, ale tak samo szybko poszlo...
i oto cztery dni temu zaczelo sie pieklo. ci, ktorzy przeszli (albo przechodza) odstawienie, wiedza chyba o czym mowie. pierwszych kilkadziesiat godzin bez palenia utwierdzilo mnie w przekonaniu, ze niewinna uzywka rzadzila, i rzadzi nadal moim zyciem, moim organizmem, mysleniem, czuciem etc. te cztery dni to koszmar, ktory zmusil mnie do powiedzenia sobie STOP. nigdy by pewnie do tego nie doszlo, gdyby nie obecnosc Bardzo Bliskiej Mi Osoby...
dzis kolejna bezsenna noc. za mna kolejny dzien, kiedy nie daje sobie rady doslownie z niczym. ze wstaniem z lozka (wstalam dzis o 13). ze zjedzeniem sniadania (trzy kesy bulki o 16). z wlasnym cialem (moj organizm wywala z siebie hektolitry potu smierdzacego zielem, nie chce spac, jesc, kochac sie). z myslami (ciagly placz i lek).
dzis Bardzo Bliska Mi Osoba zabrala mnie do punktu konsultacyjnego ds. uzaleznien. pani psycholog, z braku czasu chyba, nie zapytala nawet, z czym tak naprawde mam problem. umowila mnie na wizyte w piatek. juz dzis boje sie, ze do piatku nie wytrzymam. ze w miedzyczasie, gdy bede w moim rodzinnym miescie, zadzwonie do starego znajomego, ktory zjawi sie w ciagu kilku godzin z paczuszka w kieszeni... nie chce tego, ale jednoczesnie pragne jak niczego innego.
potrzebuje pomocy. wsparcia ze strony Bardzo Bliskiej Mi Osoby, ale takze tych, ktorzy dali rade przejsc przez ten koszmar. dlatego tez zdecydowalam sie napisac tutaj, moze ktos przeczyta, moze podpowie...
i chce jednoczesnie podziekowac. Bardzo Bliska Mi Osobo, dziekuje Ci i przepraszam za zlosc, z jaka reaguje na kazde Twoje slowo, za moje rozdraznienie. przepraszam i prosze, wspieraj mnie. bez Ciebie to wszystko nie mialoby sensu.
neonka - 14-12-2006
Droga Aniu, to ze reagujesz zloscia itp. to kazdy powinien zrozumiec, bo wie w jakiej jestes sytuacji...i mam nadzieje, ze Bardzo Bliska Ci Osoba ot rozumie. ciesze sie, ze trafilas do tej pani psycholog, moze faktycznie ona byla jakas :/ ale w piatek sie okaze, napewno bedziesz rozmawiac z inna.
Pozdrawiam goraco. 3maj sie i pisz ile mozesz :) zawsze chetnie poczytamy i pomozemy.
Caluski
a.nka - 21-12-2006 Temat postu: drugi tydzień jutro chyba minie drugi tydzień bez zioła. w piątek drugie spotkanie z terapeutką, która okazała się całkiem sensowną kobietą... wrócił mi apetyt. co prawda, na koncie kilka/naście/ nieprzespanych nocy... ostatnie dwie przespane, bez tabletek które przepisał mi psychiatra - dzięki ciepłu, jakie roztacza nade mną Bliska Mi Osoba... dziś znów sen nie chce przyjść. te bezsenne noce to paranoja, najciężej mi znieść rzucanie się z boku na bok, myśli... wybawieniem mój lek. i tu pojawia się pytanie - czy tabletki (w moim przypadku antydepresyjny mirtastad, który mam stosować jedynnie nasennie, takie zalecenie lekarza) nie wpakują mnie w to, od czego uciekam - chemiczną regulację dnia? czy to nie wejście z deszczu pod rynnę? jak pomóc sobie, gdy sen nie przychodzi, gdy nie chcę chemicznie go do siebie zapraszać? czy są jakieś inne sposoby... a może zioła? (nie, nie te zioła, pytam o takie sklepowe)
może ktoś pomoże.
p.s. a dla palących, którzy trafili tu w poszukiwaniu inf o zielsku w sieci - powiem skrycie to, co usłyszała dziś ode mnie Bardzo Bliska Mi Osoba. cieszę się, że nie palę. bo fajnie jest nie palić. po prostu.
a.nka - 21-12-2006 Temat postu: dziwię się sobie... ... że napisałam ten dopisek, naprawdę. jeszcze miesiąc temu to było nie do pomyślenia... hmhh... coś się zmienia? czy za wcześnie na takie "wyroki"? jedno jest pewne - zauważam zmiany. mimo, iż na dworze szaro i zimno, mnie frajdę sprawia nawet przypalenie... frytek.
pozdrawiam, a Tobie, miodzio, dziękuję za podsunięcie kilku myśli.
|
|
|