Witam :) Niedlugo zalicze 19 lat, od 4 lat pale zielone liscie... Poczatki oczywiscie byly piekne, w tym znajdowalem ucieche, chodzilem szczesliwy, mimo iz taki nie bylem, zaczely sie problemy, olewanie szkoly, wagary... po 2 roku wydawalo mi sie ze przejrzalem na oczy i koncze, duzo wkladu w to miala dziewczyna... Nie palilem pol roku. Dziewczyna mnie zostawila, zaczelo sie od nowa i tak do tej pory... Trawka juz mnie nie bawi, a jednak pale, jest coraz gorzej.. Coraz czesciej zdaje sobie sprawe ze bez trawki moje zycie mialo wiecej barw i potrafilem sie cieszyc. Od pol roku mam dziewczyne ktora mnie kocha i to wlasnie dla niej od tego dnia rozpoczynam swoj POST!
wiem ze bedzie bardzo ciezko, bo doszedlem do takiego stanu ze siegalem po ziolko kilka razy dziennie... czym sie motywujecie ? co robicie gdy powracaja checi do zazywania?
Jesteś facetem i bądź twardy - niech twoja wola będzie silniejsza od potrzeby odczuwania przyjemności jaką daje trawa.
Doceń pękno etosu życia na czysto! - zacznij się tym cieszyć!
Nie jest to łatwe i proste... ale pamiętaj,że szlachetna stal hartuje się w ogniu.
Pomyśl, że życie twoje "na trawie" było złudzeniem, może fajnym na początku, potem (jak sam piszesz) powodującym realne zagubienie.
Odrzucasz zatem zagrożenie.
powoli zaczynam doceniac ;) w srode 4 dzien, to dopiero poczatek, a ja juz sie czuje super ;) moja dziewczyna to docenia i wspiera mnie, to dla mnie bardzo wazne :]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach