nawet nie wiecie jak zazdroszcze Wam, tym ktorym udalo sie z tego wyjsc. Ostatnio zaczalem coraz wiecej czytac o naszym wspolnym nalogu i sie strasznie doluje jaki to przejeb.. nalog i jak ciezko z niego wyjsc ehhhhh
ja szukam pomocy bo jak juz sie setki razy przekonalem nie jestem w stanie sobie poradzic sam z tym problemem. wlasciwie zycie toczy mi sie normalnie. robie "niby" kariere jako mlody prawnik ale co z tego jak jestem w uwiezi tego nalogu.
kocham palic i zarazem nienawidze
mam 26 lat, pale od 1 liceum non stop, codziennie :(( czyli ponad 11 lat :/
rzucic prubuje od jakis 6-7 lat i nic z tego nie wychodzi, wytrzymuje max 3-4 dni (pijac piwo) i dalej wracam do palenia, dodam ze alko nie za bardzo lubie.
znacie jakies srodki farmakologiczne, ktorymi mozna by na jakis czas zastapic maryske??
niestety mam dosc ciezka i stresujaca prace (kancelaria) i jedyne o czym marze po porwrocie z tyry to sciagnac buszka i tak sie dzieje codzien...., a powienienm sie uczyc, rwac laski bawic, wychodzic z domu itd.
na marginesie moge dodac ze maryska wygrala rowniez z moimi dwoma powaznymi zwiazkami, szczegolnie z ostatnim ponad 2,5 letnim. nie ze mnie rzucily laski, wrecz przeciwnie to ja mialem dosc obowiazkow itd bo wiadomo lepiej sobie po pracy zapalic i nic nie robic tylko komp i tv i jedzenie.....
kazdy z was zapewne to zna
prosze jeszcze was o udzielenie jakis namiarow na leczenie w wwie, najlepiej jakis specjalista niedrogi lub w ogole zeby sie dalo "przez fundusz".
aha jeszcze jedno: s;ysze;ioscie moze o EEG biofeedback czy jakos tak: to cos niby regeneracja mozgu itd (poczytajcie w necie jesli chcecie), jest to dosc drogie ale wydaje sie niezle i podobno pomaga w walce z uzaleznieniami i mozna troche podreperowac mozgownice bo z moja juz kiepsko. przed mna jeszcze ladnych pare lat ciezkiej nauki, zreszta zawod sobie wybralem ze cale zycie trzeba sie uczyc :/, a dziury w mozgu jak nie wiem, brak koncentracji, amotywacja itp itd
zreszta wszyscy to napewno znacie ehhhhh
no nic koncze, trzeba powalczyc z amotywacja i poki urlopik krotki mam pozalatwiac zyciowe sprawy.
pozdrawiam wszystkich i zycze szczesliwego nowego roku bez naszej "żonki" maryski heh
trzymajcie za mnie kciuki zebym w koncu rzucil i ja trzymam za Was!
jeszcze raz pozdroo!
witam Cie John,
pytasz o jakies rady, ktore naswietlilyby Ci mozliwosci uporania sie z tym sympatycznym, a jakze, nalogiem.
z tego co widze (czytam), to znajdujesz sie w miejscu, w ktorym ja bylam jeszcze jakis czas temu. z ta mala roznica, ze mnie to, ze jestem w szkole, pracy etc nie przeszkadzalo, zeby palic. potrafilam upalac sie przed, w trakcie i po zajeciach na uczelni. potafilam przepalic wszystkie zarobione pieniadze. potrafilam przepalic rowniez jakies zwiazki, czy raczej proby zwiazania sie z kims. w pewnym momencie moje szukanie drugiej osoby polegalo na zapewnianiu siebie, ze skoro bede z kims, to bede mniej palic... ale okazywalo sie, ze jednak ziolo wygrywa. zwyciezylo ze mna jeszcze kilka razy, kilka prob rzucenia palenia skonczylo sie porazka... i postanowilam z tym zerwac, zakonczyc ten upalony etap mojego zycia.
kilka rad.
po pierwsze, jesli proby rzucenia ziola na zasadzie "obiecuje sobie nie palic" okazaly sie w Twoim przypadku niewystarczajace, radze skorzystac z pomocy specjalisty.
pomoze Ci kazda poradnia leczenia uzaleznien od srodkow psychoaktywnych. na pewno dziesiatki takich znajduja sie w w-wie. korzystanie z takiej poradni jest bezplatne.
mnie niekoniecznie pozytywnie nastroila pierwsza wizyta w takiej poradni, ale kolejne okazaly sie znosne. nie daj sie zwiesc wrazeniu "gdzie ja jestem, to jakies miejsce dla cpunow, a ja sobie tylko pale"... to naturalne. mozesz tam spotkac roznych ludzi, w roznym stopniu zaagnazowania w nalogi. z jednej strony jest to szok, a z drugiej - ten szok pomaga zrozumiec, ze Ty rowniez jestes uzalezniony i tak samo potrzebujesz pomocy.
po drugie. pytasz o srodki, ktore moga na jakis czas zastapic ziolo. mnie psycholog wyslal do psychiatry. nie boj sie tej wizyty, to krok do tego, zeby oswoic sie z mysla o wlasnym uzaleznieniu. psychiatra, po przeprowadzeniu wywiadu i uzupelnieniu przeze mnie testu na skale depresji, przepisal mi srodek antydepresyjny. na poczatku tabletki te pomagaly mi uporac sie z problemami z bezsennoscia i brakiem apetytu. po jakims czasie stosowania zaczynam zauwazac efekty - nie rycze juz po katach, ze nic mi nie wychodzi... pozostaly jeszcze jakies depresyjne mysli, i to calkiem niemalo, ale zdaje sobie sprawe z tego, ze to powinno z czasem sie ode mnie oddalic.
bardzo wazne jest znalezienie sobie jakiegos zajecia, ktore zaprzatnie Ci mysli i zabierze pozostaly po paleniu wolny czas, ktory dotychczas spedzales upalony przed komputerem. dla mnie takim wybawieniem stalo sie kino, robienie zdjec, czasem gotowanie.
zrob sobie rachunek sumienia - co zyskales, a co straciles przez ziolo. wynik bedzie dobra motywacja do tego, by zaczac walczyc z nalogiem.
na koniec masz moje zapewnienie, ze z kazdym dniem bez ziola bedziesz coraz bardziej z siebie dumny, ze nie palisz, ze potrafisz zrobic cos bez jarania.
ja nie pale juz prawie miesiac. dla jednych malo, dla mnie piekielnie duzo (zwazywszy na to, ze kiedys dwa dni to byl rekordowy wynik). kazdy dzien jest inny od tych przepalonych. jeszcze nie wszystko wrocilo do normy, ale jak pisalam, jeszcze duzo czasu musi uplynac.
nie zawsze swieci slonce, ale... jednak czasem swieci. dobrze jest spojrzec na nie trzezwym okiem.
pozdrawiam Cie serdecznie,
anka
Hej John,
wiem sam,że to nie łatwe... wiem,że upaść jest łatwo, ale już samo uświadomienie sobie problemu to pierwszy krok we właściwą stronę.
Co mnie trzyma przy trzeźwości? Może zrozumiesz, może nie, ale mnie rozwala bierność w jaką popada się po paleniu... niby jest wtedy miło, wszystko co robisz zyskuje "inne-nieoczekiwane" oblicze, ale jednocześnie statystycznie okazuje się, że rzadko doprowadzasz swoje zajęcie do konstruktywnego finału... Mnie to rozwala! - ja nienawidzę bierności, muszę pisać, czytać, rysować, projektować, zmieniać.
Być może hasło 'carpe diem' to jedna z najistotniejszych prawd jakich kiedykolwiek mnie nauczono - wiem,że jeśli nie idę naprzód - to nie oznacza tylko, że stoję w miejscu, bo wtedy się COFAM!
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę. Trzymam kciuki za Nas Wszystkich!
Heja!
dzieki za odpowiedzi!
narazie trzymam odwyk 4 day i jakos idzie, narazie najgorzej ze snem bo nie dosc ze nie moge usnac (ale to mialem zawsze) to teraz budze sie co godzine i za cholere nie idzie wyspac sie.
dzieki aniu i skyboy za rady, mysle ze z niektorych skorzystam
pierwsze musze sie zglosci na terapie, najgorsze tylko ze niam mam za bardzo na to czasu..no ale trzeba
ja tez Aniu jak Ty odkad palilem to praktycznie zawsze i wszedzie :/ (szkola, uczelnia,dom,rodzinne uroczystosci,koledzy,mecze,seriale,filmy,kino,zakupy itd) wiadomo jak to jest przeciez trzeba bo fajniej bedzie niz bez heh.........
nawet zdarzalo mi sie tak jak tobie do pracy, a prace mam przejebana heh
z tym pedem naprzod to u mnie najgorsze jest to (w sumie uwielbiam to albo pozbawia mnie to motywacji troksze) ze pomimo syndromu amotywacji mam niezlego zyciowego farta i jakism cudem wszystko jak narazie mi sie udaje...
stad mysli skoro doszedlem tu gdzie doszedlem po co rzucac.....heh
co do nalogu to usiadomilem sobie ze w nim jestem juz pare lat temu ale od mniej wiecej 2-3 lat dostrzegam tego straszne skutki uboczne....
mnie motywuje to ze jesli chce cos osiagnac a w moim zawodzie to musze sie jeszcze pare latek ostro pouczyc :/ (kwalfikacje zawodowe) i to nie tak jak na studiach tylko duzo duzo mocniej :/ a nienawidze sie uczyc i teraz po tylu latach kopcenia strasznie ciezko mi to idzie a nawet nie idzie
koncentracja i skupienie zerowe - totalne DNO
a jeszcze wam moge dodac ze ze mnie taki aparat ze sie uczylem spalony ostatnich pare lat (tak po maszku) bo bez tego juz calkiem nie moglem bo mysli tylko zeby sobie zapalic :/, nawet zdarzaly sie examy pisemne pod palonku.
teraz tez dobrze ze na nic czasu nie mam i i tak malo palilem, raz dziennie poznym wieczorem
pracuje srednio od 9 do 19 czasem i dluzej + silownia - to wracam czesto do domu kolo 22
przede mna weekend i chociaz mam mase roboty wiem ze ciezko bedzie go przetrwac! kurde chcialbym jakies pigulki zeby sie wyluzowac bo ogolnie to nerwus straszny ze mnie i zawsze sobie tlumaczylem ze bobka mnie rozluznia i wrecz poprawia moj charakter (ale wiem ze to debilizm)
kolejna rzecza ktora mnie motywuje to laski..... ile w zyciu szans zaprzepascilem z czystego lenistwa to ciezko zliczyc
ogolnie mam takie wrazenie jakbym najlepsze lata swojego zycia przespal lub spedzil w jakims letargu
a jeszcze do Ani, obiecvywac nie palic to ja srednio od mniej wiecej 6 lat sobie obiecuje co poniedzialek hehe albo przynajmniej raz w miesiacy, teraz znowu nowy rok i obiecanki! ale musze wytrzymac i bic rekord !!
ostatni rekord to wakacje 2005 na krecie gdzie wzialem ze soba malutko bo sie balem a tam nie moglem kupic i wytrzymalem tydzien...oczywiscie pijac alko :/ , ktorego dodam nie lubie. bo palic to palilem non stop przez 11 lat, praktycznie bez dnia przerwy :/
ogolnie tez to duzo roznych gownien probowalem i bylem tez addicted od kilku w roznych okresach czasu, na szczescie twarde dragi sa nie na moj organizm, wykanczaja mnie i sam jakos z tego powychodzilem (poprzez wyjazdy 2-3 miesieczne do roboty za granice)
kurde fajne to forum hehe, mozna se niezle obnazyc i powyrzucac z siebie :)
ale nic nie bede wiecej wam trul moich pierdul, trzeba sie zglosic do jakiegos DOCTORA
tez jeszcze mysle zeby powiedziec o swoim nalogu rodzinie?? jak myslicie??
bo meczy mnie to a moze mi to cos pomoze
ogolnie widza ze pale/palilem (przez tyle lat nie dalo sie unikac wielu wpadek) ale nie zdaja sobie sprawy z intensywnosci tego palenia i czasu jaki pale
aha a o tym EEG biofeedback nie slyszeliscie ???
dobra koncze
jak cos mi sie przypomni to skrobne jeszcze
Nie szukaj jakiejś cudownej metody - tu trzeba się uzbroić w wytrwałość i prawcować nad sobą np. na terapii - wiesz: takie oczekiwanie, że jakiś środek/metoda/lekarstwo Ci pomoże (najlepiej natychmiast) to normalka: przez tyle lat ćwiczyłeś regulowanie swojego nastroju chemią, trudno się przestawić na to, że aby życie było szczęśliwsze czy choćby bardziej sensowne, to trzeba wytrwałości i wysiłku w pokonywaniu problemów, starych nawyków itp.
Dla mnie to było najważniejsze odkrycie na starcie niepalenia: że muszę w końcu przyjąć krzyż, przed którym tyle lat uciekałem. Nauczyć się ciepieć, bo to element dojrzałego życia. To bardzo trudne dla palacza. Ale to jedyna droga: zatrzymać się, zrobić w tył zwrot i zmierzyć z tym, przed czym się ucieka.
Co do dylematu z rodziną powiedzieć/nie powiedzieć - to terapeuci doradzają szczerość tam gdzie można (w pracy nie zawsze to możliwe - ale w rodzinie najbliższej warto). Sam powiedziałem niczego nie podejrzewającym rodzicom o swoim problemie, powiedziałem też kilku bliskim osobom. Dzięki temu miałm ich wsparcie w trudnych chwilach, no i jakby zatrzasnąłem sobie furtkę powrotu do zioła (wiedziałem, że np. mama będzie się teraz przyglądć mi uważniej itp.).
3maj się i nie poddawaj - start jest trudny, ale z czasem będzie coraz lepiej :) No i zachęcam do odwiedzenia poradni.
tak, tak, to forum jest bardzo dobra droga do wywalenia z siebie pewnych rzeczy. jeden z pierwszych krokow, jakie ja poczynilam, zeby zerwac z nalogiem, bylo poczytanie i popisanie... rowniez rozmowy z osobami, o ktorych wiem, ze mialy (maja) podobny problem i udalo im sie wywalczyc juz dobrych pare lat abstynencji - pomagaja, bo pomaga swiadomosc, ze da sie z tym walczyc, da sie wygrac...
... john, podobne bardzo przejscia mamy - mam na mysli intensywnosc palenia i okolicznosci. wlasciwie myslalam o tym, kiedy tak naprawde nie palilam... hmh... wychodzi na to, ze nie bylo takiej sytuacji w moim zyciu, ktorej bym chociaz raz nie przepalila. wiesz, ze ja nawet do dentysty potrafilam isc spalona? to akurat byl koszmar, suchoty w ustach i obwieszczenie, ze zaraz bede miec rwany zab... ech...
jesli chodzi o terapie - nie zrazaj sie brakiem czasu, na pewno bedzie sie dalo ustalic jakis dogodny dla Ciebie termin spotkan. nie zrazaj sie tez pierwszym spotkaniem - nie bedzie tak, ze ktos nad Toba usiadzie i poglaszcze po glowie. ja tego sie podswiadomie spodziewalam, a terapeutka rozwiala to uczucie. powiedziala tylko, ze nie bylysmy umowione, wiec nie ma dla mnie czasu... bylam wsciekla (o czym pisalam wczesniej na forum)! potem dopiero dotarlo do mnie, ze to MNIE ma zalezec na leczeniu, nie terapeutce, nie Najblizszej Mi Osobie... i zaczelo mi zalezec jeszcze bardziej. cotygodniowych spotkan nie moge sie doczekac, wiem, ze sa malymi, ale zawsze kroczkami ku wynormalnieniu w tej nienormalnej sytuacji...
ten zyciowy fart, jak to nazwales, to jeden z elementow, ktore pozwalaja latami trwac w nalogu. myslenie "skoro pale i udalo mi sie skonczyc szkole, teraz koncze studia...", jak w moim przypadku, utwierdzalo mnie w przekonaniu, ze palenie nie jest moim problemem. czasem zycie musi nas uderzyc po twarzy, zebysmy sie opamietali.
ja teraz dokladnie analizuje poprzednie lata, gdy "z lenistwa", jak to okresliles, padaly wszelkie zwiazki, ktore probowalam stworzyc. ja sobie dodatkowo mowilam, ze potrzebuje osoby tolerancyjnej, ktora zaakceptuje moje palenie. wierz mi, ze to niemozliwe (o ile ta osoba nie pali). nie da sie na dluzsza mete zyc z uzaleznionym czlowiekiem. na szczescie. bo gdyby bylo inaczej, pewnie dalej bym bakala.
i ja palilam uczac sie. spalona zdalam mature, pisemna i ustna. spalona przeszlam przez kolejne sesje na studiach. egzaminy pisemne i ustne (wystarczyly krople do oczu, zeby nie wzbudzac podejrzen), potrafilam siedziec nad notatkami do rana, popalajac, i to nie po "buszku", a po gramie w ciagu nocy.
i mnie sie zdarzalo pic alkohol (ktorego tez nie lubie), ale tylko wowczas gdy nie bylo ziela. i to mnie zaczelo niepokoic. bo ziele, z dodatku do zycia stalo sie jego trescia...
hmh... jesli chodzi o rodzine... tutaj chyba zdania podzielone. to chyba zalezy od Twojego wrazenia - czy uwazasz, ze oni Ci pomoga, czy rodzina jest na tyle Ci bliska i wyrozumiala, ze bedzie Cie wspierac... ja powiedzialam - musialam wytlumaczyc rodzicom pewne moje zachowania - i strasznie sie przejechalam. ale to pewnie dlatego, ze problemem mojej rodziny jest alkohol (ojciec pije, a mama jest wspoluzalezniona). rodzice swojego problemu nie zauwazaja, a moj zbagatelizowali strasznie. i to byl dla mnie cios. taki cios, ze automatycznie chcialam pojsc zajarac, chocby im na zlosc. na szczescie tak zlosc mi przeszla - terapeutka takze pomogla mi sie z tym zmierzyc...
ale mysle, ze powiedzenie tego bliskim (i tym co pala, i tym, co nie pala), pomoze. jak napisal Ci miodzio, zamknie Ci to furtke do powrotu do jarania. po prostu bedzie Ci glupio przed tymi co nie pala, a ci co pala, nie poczestuja Cie, jesli beda wiedziec, ze masz z tym problem (o ile sa to lojalni przyjaciele)...
ech, rozpisalam sie, ale jest noc, a ja rowwniez mam problemy ze snem. i widzisz, nie jestes sam, a ta swiadomosc powinna popchnac Cie do przodu.
zycze wytrwalosci.
"kolejna rzecza ktora mnie motywuje to laski..... ile w zyciu szans zaprzepascilem z czystego lenistwa to ciezko zliczy"
Dokładnie! Wielkim niebezpieczeństwem MJ jest to jak dyskretnie wdziera się w życie i niespodziewanie zajmuje w nim ważne miejsce... Stąd uczucie wielkiego zagubienia, kiedy odstawiamy MarięJoannę na bok. Wydaje mi się, że dobrze wtedy zdefiniować nowe życiowe priorytety - tak, aby mieć coś na zasadzie drogowskazu, który pokaże właściwy kierunek wtedy, kiedy będzie trudniej...
Laski, to jak najwłaściwszy priorytet... :)
Na czysto mniej myślisz, a więcej działasz - a to właśnie właściwe podejście
najlepsze moim zdaniem jaki i zdaniem miodzia i a.nki jest to żebyś powiedział to swoim kumplom palącym jak i niepalącym, ja tak zrobiłem i nie żałuje. chciałem wziąść małego buszka zioła to mi nie dali bo powiedzieli że znowu będe miał akcje i zaburzenia rytmu serca a jak powiedziałem to tym nie palącym to pomogli mi rozmową i wspierali.powoli zmieniam towarzystwo i jest tam mi lepiej bo nie ma rzadnych pokus.
myślę że powinneś powiedzić to że masz z tym problemy swoim przyjaciołom paloncym i niepalącym a oni ci w jakimś stopniu pomogą ale wszystko zależy od ciebie ;)a co do rodziców to zależy jakich masz wyrozumiałych czy przeciwnie ale i tak myślę że powinneś to im powiedzieć bo wkońcu są twoimi rodzicami i Cię zrozumią a przynajmniej będą sie starali
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach