wczoraj rozmawialam z terapeutką i zrozumiałam ile jest jeszcze pracy przed nami.Tak jak mi powiedziała że przecież ja faktycznie nie znam mego męża na trzeźwo,jaki on jest ,jak on się zachowuje i w ogóle muszę się tego nauczyć ,cholera a przecież mialam mieć tak łatwo.poszedł wyleczył się ,nauczył się być trzeźwy i tyle a tu faktycznie ja znowu musze pracowac na to żeby było dobrze i zeby cały dom normalnie funkcjonował
pozatym przemyślałam wiele spraw i doszłam do wniosku że w dalszym ciągu adam być może nieświadomie manipuluje moimi uczuciami i stara się wymuszać różne rzeczy tak aby jemu było dobrze.Ja to mam taki troche opóźniony zapłon myślenia -najpierw coś powiem a potem zaczynam myśleć i rozkładac to na czynniki pierwsze-no i musze się właśnie nauczyć odwrotności czyli -pomyśl a potem powiedz-jest to cholera trudne.
terapeutka ogólnie jest zadowolona z pracy jaką do tej pory wykonał adam,zaczyna chłopak myśleć i zaczyna odczuwać jakies podstawowe uczucia a to jest ważne.
DZIĘKI ŻE JEST TO FORUM-oczywiście najgłębsze i najszczersze podziękowania dla ciebie MIODZIO -no i dla wszystkich ludzi co tu zaglądają i dzielą się problemami i są w stanie wytrzymać moje marudzenie i narzekanie a może i czasami przemądrzanie sie.
DZIĘKI WIELKIE PO RAZ KOLEJNY
Myślę że bez was nie poradzilabym sobie z tym wszystkim
Nie wiem w jaki temat sie wpasowac, mam wrażenie,że każdy temat i post na tym forum dotyczy mnie. Moj maz palił duzo, bardzo duzo. Po wielu krzywdach jakie wyrządził mi i mojej córce odeszłam. Zylismy osobno przez jakis czas. Tesknilam, az bolalo. On staral sie, prawdopodobnie przestal palic, znalazl prace.... Nie mialam na tyle zaufania by do niego wrocic, chcialam tego jednak bardzo mocno. Zaczelismy sie spotykac. Bywal u nas w domu. Było co raz lepiej. Az nagle znow wrociło wszystko do "NORMY". Wyjscia do kolesi, "zpalony" wzrok, kłamstwa, nerwowosc.......... Odchodze, juz wiem,ze nie mam sily walczyc.
Staralismy sie juz nawet o dziecko :(. Prosze mi napisac o zagrozeniach, ktore moga mnie spotkac gdybym zaszla w ciaze. Czy sa jakies fizyczne problemy, ktore moga nas spotkac?
Iwo ja urodziłam zdrowe dziecko a mój mąz jest mocno uzależniony dlatego nie wiem co ci odpowiedzieć.Nasz mały ma teraz1rok i 8m-cy jest super pod każdym względem może poczytaj coś na necie albo spytaj się lekarza o wszystko....
a mój adaś ma cofnięte przywileje no i nie można se pogadać
w sobotę dostał odemnie ochrzan i masz już wynikł problem.Terapeuta zapewniał mnie że to nie było przyczyną ale czyżby taki zbieg okoliczności,no i zaczynam mieć wyrzuty sumienia że może trochę za ostro go traktuję,nie wiem cholera nie wiem co myślec jak postepowac i co mówic normalnie mętlik w głowie.
muszę iść do terapeuty,dawno nie bylam na rozmowie a to chyba źle.
Mam ciągle nadzieję że to wszystko przez co teraz przechodzimy nie pójdzie na marne i nie zrezygnuje adam z terapii-mam taką nadzieję
Nie znam badań, które by potwierdzały niebezpieczeństwo dla płodu w sytuacji, gdy pali ojciec (są natomiat badania dot. matek palących marihuanę i one wskazują na ryzyko niskiej wagi urodzeniowej i większej podatności na różne choroby u noworodka). Palacz na szczęście zwykle ma nasienie "leniwe" - plemniki kręcą się wokół własnej osi zamiast posuwać się ruchem postępowym o celu (czy to nie symboliczne? :) ). Dlatego prawdopodobieństwo poczęcia potomka przez chronicznego palacza jest mniejsze (choć nie zerowe). Napisalem "na szczescie" nie tyle z mysla o jakichs mozliwych fizycznych klopotach u dziecka - ile o psychicznych czy chocby wychowawczych, jakie sie moga pojawic w trakcie wychowania dziecka przy ojcu palaczu.
Wielkie dzieki za informacje. Tez sie boje przede wszystkim problemow wychowawczych, jednak przez chwile przeszla mi mysl,ze fizycznie tez moglibysmy zrobic krzywde dziecku.
Moj maz dzis przysiega na wszystko,ze nie pali, ze rzucil to swinstwo i chce zyc normalnie ze mna. Powiedzialam,ze teraz to on musi mi udowodnic,ze jest "czysty", a nia ja jemu, że jest przeciwnie. Jak do tej pory tak wlasnie bylo. On sie wypieral, ja szukalam dowodow,ze jest inaczej. Dzis to on walczy o mnie, stara sie mnie uspokoic i przekonac do tego,ze naprawde skonczyl z trawa raz na zawsze. Nie potrafie jednak mu zaufac. Do tej pory nie pozwolilam mu zamieszkac znow w domu. Boje sie,ze wroci co bylo. To jak spalam z portfelem pod poduszka bo kradl mi ostatnie pieniadze, to jak potrafil ukrasc mojej corce kieszonkowe, to jaki byl agresywny, jak rzucal talerzami, jak wrzeszczal na dziecko.....i wiele, wiele innych tragicznych zdarzen, ktore mam wciaz przed oczami. Czy test kupiony w aptece da mi stuprocentowa pewnosc? Slyszalam,ze taki test mozna oszukac. Kiedys obiecal mi,ze zrobi i bedzie robil regularnie. A jak przynioslam taki test do domu i powiedzialam idz zrob teraz, zrobil, ale kosmiczna awanture! Czyli wszystko jasne! Chcialabym by bylo inaczej tym razem. :( Ale brakuje mi nadzieji.
a ja zastanawiam się czy to tylko "maryśka" jest w użyciu przez twego męża.postaw mu warunek niech idzie się leczyć
terapia to nie jest koniec świata a na pewno pomoże
nie tylko ja tak myślę każdy z nas co tu piszą mi przytaknie
i pamiętaj bądź konsekwentna bo inaczej wszystko szlag trafi i będzie powtórka z rozrywki
no wreszcie wybrałam się do TERAPEUTY
przywitał mnie miło i w delikatny sposób ochrzanił ze tyle czasu mnie nie widział,ale miał racje.Nazbierało się trochę tych problemów więc gadaliśmy prawie 3godz ali i tak wszystkiego mi nie wytłumaczył
Mój jaśnie oświecony pan MĄŻ odzyskał przywileje i mogłam z nim porozmawiać- okazało się ze zbyt nadgorliwie wykonywał obowiązki egzekutora-nie wiem dokładnie o co chodzi ale coś z przyjmowaniem nowych pacjentów-no i dostał po uszach no i to bardzo dobrze bo poczuł się ostatnio zbyt pewny siebie i tego że jest już podleczony na tyle aby móc funkcjonować w miarę normalnie.A terapeuta uświadomił mi że to dobrze że na tym polega leczenie ,ze powinien teraz zrozumieć w czym tkwi problem,no i oczywiście przypomniał mi ile pracy jest przede mną i znowu jestem w strachu czy ja sobie poradzę i nachodzą mnie obawy czy ja tego chcę
czy jeśli ja się poświęcę a to nie przyniesie żadnego efektu-efektu ktory według mnie będzie dobry
no a za chwilę strofuję sama siebie że to przecież po to ADAM POSZEDŁ NA LECZENIE aby w domu zaczęła być normalność i spokój
no i tak sobie zatruwam życie myślami a co to będzie gdy.......
na 2-gi dzień świąt mamy jechac tam całą rodziną zobaczymy co będzie
nie wiem co sie dzieje w umyśle mego męża .Po tym jak odzyskał przywileje i mogliśmy już porozmawiac to po tygodniu znowu brak kontaktu i powrót do nowicjatu czy to skutki leczenia czy jakieś inne głupie myśli mu towarzyszą w główce nie wiem.Spotkanie na 2-gi dzien świąt jest aktualne ale jeśli on nie będzie w formie czy to żle nie wpłynie na dzieci i na niego.
no właśnie to jest pytanie co dzieje się w umyśle osoby na odwyku od tylu uzależnień?
Pragne złożyć wszystkim życzenia WESOŁYCH SZCZĘŚLIWYCH I RODZINNYCH ŚWIĄT
wczoraj byliśmy całą rodziną u ADAMA.
Cóż ja wam mogę napisać chyba tylko to że zakochałam się po raz drugi w tym samym ale innym już człowieku.Jestem tym tak oszołomiona i zaskoczona że normalnie szok,czuje się jak 15-stolatka która spotkała księcia na swej drodze,jednak kocham go miłością dojrzałą która widzi wady i zalety tego księcia,która cierpliwie będzie czekać i wspierać go w trudnych chwilach jakie na pewno będzie miał przed sobą ,ale teraz wiem że będę przy swoim mężu na dobre i na złe.
Ludzie nie wyobrażacie sobie jak pobyt w takim ośrodku zmienia ludzi,jak oni tam muszą pracować nad sobą i jakie to są cholera fajne chłopaki, normalnie gdybym większość z nich spotkała na ulicy to dałabym se rękę uciąć że to grzeczne i nie palące czy też ćpające chłopaki.Mam nadzieję że wielu z nich wytrzyma tą terapię i będzie wszystko ok w ich życiu
zaraz ktoś pomyśli że no już po 4-miesiącach taka radocha że mężuś jest czysty i zadbany ,że zaczął dostrzegać nowy kolor włosów u żony,że pilnował tego abym nie zostawiła kubka po kawie gdzieś w pokoju tylko odstawiła na miejsce,że przytulił dzieci i powiedział im na spokojnie kocham was-tak to jest radocha i to taka że ze szczęścia można krzyczeć i skakać i całować obcych ludzi na ulicy!
Tak-to jest chwila na którą czekałam 6 lat i wiem też że to wszystko nie było udawane i nie było wymuszone i było to przede wszystkim świeże i nowe dla nas.
Jak przyjechaliśmy do domu to córka 10-letnia płakała przez pół nocy że chce do taty(chociaż adam nie jest jej biologicznym ojcem),nawet ten nasz maluch który nie ma jeszcze 2 lat beczał i ciągle było -tati pa pa ,tati pa pa-a dzieci wyczuwaja jak jest dobrze a kiedy jest problem więc mam nadzieję że nasze dzieciaki sie nie mylą i bedzie wszystko dobrze.
no i to było by na tyle
POZDRAWIAM wszystkich ociężałych po świętach
To super wieści!! Cieszę się razem z Tobą :)))
Żeby u mnie tak było... niestety, mąż co prawda nie pali od 4 miesięcy ale na terapię nie chodzi i niewiele się zmienia w jego zachowaniu, niedawno kupił sobie drogi telefon, a niedługo potem netbooka i ma kolejne przyjemności z życia, niby jest go trochę więcej w naszym życiu ale jakościowo niewiele się zmieniło... Też mam córkę z poprzedniego związku ale ona nie lubi mojego męża(jej ojczyma), tak jak Twoja, chciałabym żeby było inaczej ale to od jego intencji zależy, a są one niestety niefajne, tzn. mój mąż jest skupiony na sobie i na swoich przyjemnościach, inni go mniej interesują, a mojej córki to najlepiej jakby wcale nie było... :( Teraz jest ona u dziadków i on twierdzi, że tak spokój teraz jest, że jest tak fajnie bez niej... :///
Musiałam się wygadać...
Pozdrawiam wszystkich i życzę udanej zabawy sylwestrowej i Szcżęśliwego Nowego Roku :)))
Violu to jest naprawdę problem i wiem że jeśli nie dojdzie do porozumienia między nimi to nie będziesz miała szcześcia .Ja mam trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa i wszyscy szaleją za adamem a i on też jak tylko może to stara się teraz z nimi rozmawiać a i przed osrodkiem mieli bardzo dobry kontakt ze sobą rzadki co prawda ale był. Po przyjeździe z ośrodka cała trójka zgodnie orzekła że TATO się zmienił i że chca mieć jego właśnie takiego,tylko że nie zdaja sobie sprawy co ich czeka jak adam skończy terapię.Skończy się bałaganienie i pyskowanie do mnie i siebie nawzajem,trzeba będzie wziąść się w garść i zacząć uczyć się dyscypliny a to bedzie trudne ale wykonalne.
W dalszym ciągu zamierzamy się przeprowadzić do innego miasta więc czasami strach mnie oblewa jak to będzie i wogóle ale gdy pomyśleę że mogę miec szczęśliwe i spokojne życie to wiem że to dobra decyzja.
Violu musisz mieć nadzieje że wszystko się ułoży bo bez niej nie idzie w ogóle żyć.
Mam nadzieję że twój jaśnie pan zauważy kiedyś coś dalej niż tylko własny czubek nosa i życzę mu żeby to było szybko bo czas leci i okaże sie że super telefon i laptpo nie przytula go i nie podadzą mu szklanki wody gdy bedzie stary.Mów mu o tym jak najcześciej i zawsze stój po stronie córki bo ona jest najwazniejsza.Ja tak powiedziałam adamowi na samym początku naszego zwiazku,że dla niego zrobię dużo i że bedę go wspierac zawsze ale dzieci sa na pierwszym miejscu i dla nich zrobię jeszcze wiecej i zawsze stanę po ich stronie bo to sa moje dzieci.Adam to zaakceptował ,dlatego też myślę ze dzieciaki go za to polubiły a nawet mogę zaryzykować pisząc że pokochały bo nie mówią na niego inaczej niż TATA.
POZDRAWIAM I ŻYCZE WSZYSTKIM SZCZEŚLIWEGO NOWEGO ROKU
U mnie to jest raczej niemożliwe, żeby córka mówiła do niego tato, on raczej nie zasługuje na to miano...
Czasem jest dobrze w tej sprawie, to wtedy myślę, że już będzie OK ale to są tylko momenty, nie jest tak dłuższy czas. Oczywiście obwiniam siebie za to, że tak jest, że to ja gdzieś popelniam błędy i dlatego on się tak zachowuje... A on praktycznie zawsze zrzuca winę na córkę, że to przez to, że ona taka jest, to tak ta sytuacja wygląda...
Ja oczywiście staję zawsze po stronie córki, a on ma mi to za złe :/
Wiem o czym piszesz naprawdę!Pomimo odmiennej sytuacji u mnie ale był moment że gdy spotykalam się z innym panem to z dzieciakami wogóle się nie dogadywał i według niego to zawsze była wina moich dzieci i tak samo myślałam,że to moja wina.
Tylko dlaczego córka ma ci za złe że stajesz po jej stronie ?Ja swoim czortom zawsze powtarzam i to kilka razy dziennie że i tak ich kocham ,że nie musza zachowywać się żle żebym ich zauważyła czasami to do nich dociera a czasami to tak jak grochem o ścianę.
No a co do postępów mego jaśnie pana męża to ma teraz kryzys i potracił wszystkie przywileje i ma cholernie chyba cieżko.nie mogę mu niestety w niczym pomóc,po za tym ograniczyłam kontakty z nim do jednego telefonu na 2-tyg i uciełam mu wysyłanie pieniędzy bardzo drastycznie,gdyż zaczęła się powtarzać sytuacja jaka była przed ośrodkiem-jaśnie pan potrzebował a pacholki stawały na głowie i kombinowały.O dziwo moja teściowa stosuje się do wszystkich zalecen i się nie wychyla z pomocą dla synka.Mam nadzieję że dalej będzie się starać-jednak na terapię nie poszła i chyba nie zamierza-ale to jej problem aby tylko nie wróciła do pomocy dla syneczka poza moimi plecami .Niedługo chyba starsze dzieciaki pojadą na tydzień do ADAMA do ośrodka to będzie ciekawe doświadczenie myślę i dla nich i dla ADAMA-na trzeżwo zajmować się dzieciakami i rodziną no to może być ciekawe?
A ja mam czasami znowu dośc wszystkiego no a teraz rzucam palenie papierosków więc czasami mnie nosi jak cholera ale od 10-ciu dni ograniczyłam do 1 dziennie i to nie zawsze mam nadzieje że mi się uda,tylko tyle jem że masakra no i waga idzie w góre,jednak się tym za bardzo nie martwię bo jak to mówią -zanim gruby schudnie to chudy zdechnie- no więc wolę być przy kości a przy164 wzrostu 69kg to chyba nie jest tak strasznie.
NIE PALĘ NAWET JEDNEGO OD CZASU DO CZASU!!!!!!!!!!
No ale ja o czym innym chciałam napisac a mianowicie o swojej teściowej-KOBIETA chyba zaczyna się reformować!!!!!!!!!!
rozmawiałysmy dość długo dzisiaj przea telefon i zaczoł sie temat ADAMA,no i teściówka mówi mi że jak ostatni raz rozmawiała z adasiem to go nieźle ochrzaniła przez tel i padły takie oto słowa:
-teściowa-a co ty myślisz że tylko tobie jest ciężko a dla mnie nie?!!
-adam-to że tobie jest ciężko to jest mało ważne bo teraz dla mnie najwazniejsze jest to abym wyszedł z ćpania i tyle a twoje problemy i samopoczucie sa malo ważne na chwilę obecną.
Pierwsza reakcja teściowej to że jak to możliwe ale po przemyśleniu zaczęła rozumieć że nie jest pępkiem świata i że jej syn ma tez problemy,ale co najwazniejsze to jest to że mój jaśnie pan mężuś odważył się jej to powiedzieć .A ona powiedziała mi że jej ulżyło po tym jak to przetrawiła i że zaczyna wierzyć i wie że wszystko bedzie dobrze.Bardzo sie z tego ciesze i zaczynam mieć nadzieję że jeszcze się z nią dogadam.
Jestem cholera dumna z mego meżusia-ale on o tym nie wie -normalnie jak mi to powiedziała to szok nie wiedziałam co powiedzieć a u mnie to naprawdę rzadkosć ha ha ha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach