Jestem tutaj nowa i nigdy nie pomyślałam bym, że będę tu szukać pomocy.
Bardzo proszę o pomoc. Chodzi ciągle o mojego przyjaciela. U nas sytuacja wygląda tak, że ja mieszkam za granicą on w PL. Niedawno się widzieliśmy przed Wielkanocą. Planowaliśmy jego przyjazd do mnie i założenie razem rodziny. Znamy się już 18 lat ale nigdy nie byliśmy jako para. Przez problemy jakie go spotkały zaczął palić zioło. Pali juz 10 lat. To co zobaczyłam teraz u niego to tragedia. Mieliśmy razem spędzić święta a on w 1-szy dzień świąt nie przyjechał bo jak twierdził auto się tam gdzieś zepsuło i zasnął w aucie. Spal do 15:00. Jak zadzwonilam to słyszałam jego kolegów.Ja myślę, że on prostu się napalil i stracił poczucie czasu. Mnie poniosły nerwy bo wtedy nie widziałam, że ma problem i gdy o godz. 23:00 się pojawił moja przyjaciółka "odesłała go z kwitkiem". Gdy wróciłam do domu dopiero do mnie dotarło, że on ma problem i nie było to z jego str. celowe.
Próbowałam dzwonić, pisać ale on nie odp. Rozmawiałam z jego mamą, siostrą ale one stwierdzily, że im nic do tego mają swoje problemy a on musi sam chcieć. Wiem, że musi chcieć ale nikt z nim o tym nie rozmawia on jest sam a ja go źle potraktowałam.
Co mam zrobić zależy mi na nim i chcę jemu pomóc ale jak ? Co napisać aby odebrał tel.i chciał ze mną rozmawiać. On sam sobie nie poradzi z nałogiem. Może zmiana miejsca pomoże ale jak do niego dotrzeć ? Proszę mi pomóc.
Dziękuję i pozdrawiam.
P.S.
SARNA jestem pełna podziwu dla Twojej wytrwałości i wyrozumiałości.
Poczytałam sobie tutaj wiele postów i wiele sytuacji jest podobnej do mojej. Wypowiedzi Miodzio i Pawła z punktu ich widzenia jako byłych palaczy przekonały mnie do tego, że nie ma to sensu marnować siebie dla kogoś kto już ma "kobietę i przyjaciółkę" Marysie. Jest to ciągła walka i strach.
Może jak kiedyś będę w PL to spróbuję zaciągnąć jego chociaż na rozmowę w poradni.
Przykre to jest, że mimo dobrych chęci z naszej str.nie możemy nic zrobić tylko czekać aż "zaskoczy".
Mnóstwo ludzi, zwłaszcza tych z mediów, przedstawia uzależnienia jako źródło czyichś problemów (no wiecie, stara historia że zaczynasz to robić bo to dobra zabawa po czym branie wymyka się spod kontroli), podczas kiedy w moim doświadczeniu używanie narkotyków jest najczęściej reakcją na już istniejacy problem którego odczuwanie narkotyk przynajmniej łagodzi, jeśli nawet go nie pomaga naprawić.
wiecie że coraz częściej mam wrażenie że wole aby był przy mnie adam z dawnych czasów--głupie prawda !
są sprawy w których nie potrafimy się dogadać i jest cholernie ciężko czasami nie było tak ciężko jak był pod wpływem narkotyku,jest to cholernie głupie uczucie
nie wiem wtedy jak z nim rozmawiać ,często bywa tak że rozłaczam się i dzwonie za jakiś czas jak przemyśle i przeanalizuje całą sytuacje
jak walczyłam o to aby był trzeźwy to była adrenalina a teraz jest spokój i to mnie drażni
staram się nie denerwować jednak nie jest to takie proste
mam nadzieje że naucze się być z tym MOIM TRZEŹWYM KSIĘCIEM
wczoraj adam zadzwonił do mnie i powiedział że ma NAWRÓT
zatkało mnie wystraszyłłam się i nie wiedziałam co mam powiedzieć co zrobić
automatycznie pomyślałam co złego zrobiłam co powiedziałam a nadmienie że w niedziele byłam z dzieciakami u niego w wyszkowie i troche sie pokłóciliśmy
na terapi opowiedziałam i terapeutka powiedziała że to nie moja wina i że t
mam tylko słuchać a nie leczyc go i nadskakiwac nad nim
to było straszne -ja zawsze dużo mówię a tu mnie zatkało normalnie zatkało
dzisiaj jest z nim lepiej w dalszym ciągu jest trzeźwy i trzyma się
a ja zaczełam chodzić na siłownie i jakoś jest mi lżej
cześć sarna i wszyscy z forum;) nie było mnie tu 2,5 roku, ponieważ mój mąż rzucił jaranie właśnie około 2,5 roku temu, dokładnie w sierpniu 2012. Hmmm od sierpnia tego roku znów zaczął sobie popalać, nie jest to codziennie jak kiedyś, tylko w dni wolne od pracy, czyli tak ze 2-3 razu w miesiącu.
2 lata był czysty, tzn zdarzało mu się raz na jakiś czas zajarać dla tzw. towarzystwa, czyli przeciętnie raz na 3 miesiące, a teraz coraz więcej wolnych chwil spędza na jaraniu...
Pozzdrawiam wszystkich.
przykro mi to słyszeć oj przykro ale poradzisz sobie ze wszystkimi problemami jesteś silna i mądra
u mnie bez zmian wciąż chodze na terapie a nawet na dwie (uzależniam się czy co?) druga właśnie zakończyła sie a była dla kobiet które zaznały przemocy w domu
ciekawe tematy dużo nowej wiedzy
burza w mózgu ale przetrwam
mój jaśnie oświecony były mąż a obecny partner-fajnie to brzmi-w dalszym ciągu jest w warszawce pracuje i mówi że jest trzeźwy chodzi czasami na mitingi pisze prace AA12 kroków i drażni mnie swoim lenistwem w naszym domu czyli nic sie nie zmieniło ,ciągle powtarzam sobie że przeciez kiedys nastąpi ta zmiana (i wbije ten gwóżć w ścianę co mniał zrobić 3mies temu)jestem cierpliwa i nie naciskam tylko czasmi jak mnie o coś poprosi to wspominam ten gwóżć i proszę aby był cierpliwy tak jak ja
pozdrawiam wszystkich i życzę wam wesołych i ciepłych rodzinnych świąt i mam nadzieję że wszystko się ułoży (i jeszcze w tym roku wbije mi ten gwóźdź--ha ha ha naiwnA JESTEM)
ale serio to kwestia wzięcia młotka i stuknięcia parę razy?
lol
przyznaję że też mnie lenistwo dopada ale takie drobne rzeczy robi się szybko i dają sporo satysfakcji, moja żona czasem ględzi o remoncie kuchni ale to już większe wyzwanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach