Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
grupy wsparcia w Londynie
Autor Wiadomość
ksiatek

Wysłany: 01-09-2010   grupy wsparcia w Londynie [Cytuj]

Witam wszystkich,
Na forum trafilam nieprzypadkowo, szukalam w sieci informacji o wspoluzaleznieniu i terapii na terenie Anglii. Sledze Wasze rozmowy od wielu miesiecy, otwieraja mi oczy na wiele spraw.
Mam 29 lat, tyle samo, co moj uzalezniony od marihuany partner. Znamy sie wiele lat, prawie tak dlugo ile trwa jego nalog, jestesmy ze soba juz 12 lat (z przerwami, gdzie najdluzsza trwala 3 lata). Nie jestesmy malzenstwem ani nie mamy wspolnych dzieci, jedynie on ma kilkuletniego synka z poprzedniego zwiazku. Wrocilismy do siebie po moim rozwodzie I jego toksycznym zwiazku, ktorego owocem jest przepiekny chlopczyk. Mam z maluchem bardzo dobry kontakt.
Mojego partnera kocham, ale jest on tez moim najlepszym przyjacielem, dlatego tak mi ciezko. Moj ukochany jest mistrzem kamuflazu, za dnia ma odpowiedzialna prace, ktora wykonuje bez zarzutu, nigdy gandzia nie kolidowala z jego obowiazkami zawodowymi. Po pracy daje upust swojemu hobby, on pali, ja placze. Aha ‘pali, bo lubi’. Skad my to znamy?:)
Niezliczone rozstania, powroty, szantaze, brak konsekwencji z mojej strony, placz, zaniedbanie samej siebie – to trwa juz latami. Tkwie w emocjonalnym konflikcie, bo nie potrafie zostawic ukochanego czlowieka w potrzebie, a jednoczesnie nie wierze w cudowna przemiane i to, ze kiedys stworzymy szczesliwa, kochajaca rodzine. On ma tego swiadomosc i to jeszcze bardziej poglebia jego problem, znieczula go na rzeczywistosc. Tkwimy w blednym kole oskarzen, wyrzutow, marihuana tyle zla wyrzadzila w naszym zwiazku, sprawila, ze stalismy sie sobie obcy, klocimy sie, nasze slowa ociekaja nienawiscia. On mnie rani palace, a ja mszcze sie za to, sama placac surowa cene. Najgorsze, ze wiem, ze w swojej checi pomocy mu, moge tak naprawde szkodzic. Nie wiem, jak obchodzic sie z takimi ludzmi, on ani mysli o terapii. Mowi, ze sam potrafi to zostawic. Pare razy rzeczywiscie mu sie udalo, na pare miesiecy.
Planujemy kupic wspolnie dom, zostalo pare dni, zanim bank zatwierdzi kredyt. Czuje, ze to ostatni dzwonek, zeby sie wycofac, bo pozniej bedzie jeszcze trudniej, tym bardziej jak dojda dzieci. Mysle o moim dziecku, ktore chce kiedys miec – ze za zadne skarby nie chce, by wychowywalo sie w domu, gdzie sa narkotyki.
Dziewczyny, nie bede Was pytac, co ja mam zrobic, bo tylko ja moge I musze podjac te decyzje. CHcialam sie tylko wygadac, nie mam nikogo innego, rodzina podejrzewa, ale nigdy o tym z nikim nie rozmawialam.
Chcialabym bardzo porozmawiac z osobami, ktorym udalo sie odejsc I ktore odbudowaly swoje zycie. Bede wdzieczna za jakikolwiek kontakt. Czy ktoras w Was mieszka w Londynie? I prosze, wybaczcie, ale nie mam polskich znakow na klawiaturze.
Pozdrawiam Was goraco i trzymam kciuki.
ksiatek
 
 
Violeta

Wysłany: 02-09-2010    [Cytuj]

Piszesz: "on ani mysli o terapii. Mowi, ze sam potrafi to zostawic" - ja też pisałam nie tak dawno takie słowa i przestałam już wierzyć w to, że mój mąż podejmie decyzję o rzuceniu palenia i terapii. A jednak, wczoraj zdarzyło się coś, nie palił cały dzień i dziś zapisał się do poradni leczenia uzależnień.
Oczywiście nie skaczę z radości z tego powodu, bo wiem, że przed nami, przed nim długa droga, jeśli uda mu się zachować trzeźwość.
 
 
ksiatek

Wysłany: 02-09-2010    [Cytuj]

Dzieki za odpowiedz Violeta.

Ciesze sie, ze Twoj partner postanowil zaczac terapie, swiadczy to o tym, ze mu zalezy i chce walczyc. Wiem tez, jak kruche to chwilowe szczescie potrafi byc.

Moj ukochany kiedys otwarcie oznajmil mi, zebym nigdy nie oczekiwala od niego, ze zostawi palenie w 100%, ze chce przystopowac, ale okazjonalnie (i tu nasze definicje 'okazjonalnosci' znacznie sie niestety roznia) popalac bedzie. a oboje wiemy, ze tak sie nie da.

Szarpie sie z uczuciami, rozsadek podpowiada mi uciekaj. szwankuje mi zdrowie, przestalam sie usmiechac, moje samopoczucie zalezy od tego czy palil czy nie. A on sobie nic z tego nie robi.

postanowilam malymi kroczkami zaczac odmieniac swoje zycie, pierwszym krokiem bedzie wyprowadzka, rozpoczne terapie. Jesli to nie podziala i go nie zmotywuje, to ja juz nie wiem co bedzie w stanie.

Suzi84 pisze o konsekwencji i twardej rece z nalogowcami, po raz pierwszy w zyciu zamierzam byc konsekwentna.

Dzieki, ze sie moge tu wygadac i ze mnie sluchacie.

Ksiatek
 
 
suzi84

Wysłany: 03-09-2010    [Cytuj]

Ksiatek

Witamy na forum.

Piszesz, że Twój partner jest Twoim najlepszym przyjacielem .... ale przyjaciele nie ranią.

ja uwazam, że są dwie drogi. Albo palisz albo rzucasz. Innego rozwiązania nie widzę. Jeśli chcesz napisz na gadu 1460935. Pogaedzimy.

pozdrawiam i pisz co u Ciebie :)

Viola trzymam kciuki za wytrwałośc męża jak i Twoją :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna