Witam, nie wiem co mam robić, mój mąż to jakby 2 osoby w jednym ciele, od pewnego czasu zachowuje się dziwnie...podejrzewam że ma to związek z marihuaną, tzn. obecnie z jej niepaleniem.od początku związku byłam temu przeciwna, on uważa, że to mu nie szkodzi, że to nic złego..na początku małżeństwa był kochany, czuły, był zamknięty w sobie, ale myślałam, że ten typ tak ma, teraz z perspektywy czasu widzę że ma to związek z tym co pali. od pewnego czasu zachowuje się dziwnie, a co najgorsza podejrzewa mnie o to co się z nim dzieje. Boli go głowa, twierdzi że to moja wina, miał rozstrój żołądka, twierdzi, że ja mu czegoś dosypałam, wyzywa mnie od najgorszych, twierdzi, że chce mu źle, w połączeniu z alkoholem wzmaga się u niego agresja, złość, jakby był w jakimś amoku, obwinia mnie o rzeczy ktorych nie zrobiłam i każe się przyznać do tego. Ma w nocy lęki, nie może spać, a twierdzi, że ja nie śpie, nie da się namówić na jakąkolwiek pomoc, bo twierdzi, że problem jest we mnie a nie w maryśce. pomóżcie nie wiem co mam robić...
Witaj,nie pomożesz mu jeśli On nie będzie chciał sam sobie pomóc ale możesz pomóc sobie.Powinnaś pójść na terapie jako osoba współuzależnionna.
Pozdrawiam
Witam..ciężko jest go namówić na wizytę u psychologa, nawet nie chce o tym słyszeć, twierdzi, że nie potrzebuje takiej pomocy.Bardzo go kocham i chcę mu pomóc, tak się zastanawiam nad tym, żeby pójść na jakąś terapię, bo nie wiem jak mam z nim rozmawiać, jak znosić i co odpowiadać na jego zarzuty, czasem po prostu nic nie mówię, bo On ma swoją rację i nie da się przekonać do tego, że nie ma racji...
Wiem jak to jest bo sam paliłem i jesteś niestety bezsilna wobec jego nałogu.Z terapią nawet się nie zastanawiaj tylko idź.Każdy Twój problem można sobie przerobić na terapii i bardzo takie spotkania stawiają na nogi.Skąd jesteś ? Gdybyś się zdecydowała to Miodzio może polecić placówkę.
Witam, tak jak napisałam na wstępie, że nie wiem czy jego zachowanie ma związek z paleniem,miał też ciężkie dzieciństwo, jest bardzo wrażliwą osobą.. to prawda jeśli sam nie wyrazi chęci to ja nie przekonam go do tego,bo wg niego ja jestem ta zła, a kto mógłby to uczynić??dodam że w tą sytuację jest wtajemniczonych kilka osób z rodziny. czy na takiej terapii dowiem się jak mam dalej żyć i jak rozmawiać z nim?? jak w ogóle postępować??jak to wszystko się odbywa i wygląda?? czy są to spotkania w grupach, czy indywidualnie?? Białystok
Może być spowodowane takie zachowanie na skutek głodu narkotykowego.Poobserwuj jak się zachowuje będąc po wpływem a jak gdy jest trzeźwy.Może mieć też jakieś kłopoty ze złością również z innego powodu albo jedno i drugie.Pisałaś że On zawsze był zamknięty w sobie...Jakaś przyczyna tego musi być i to dobry temat na terapie.
Ja w każdym razie wądpię w dużą przemianę bez terapii jego bo sama abstynencja nie leczy i ja sam się o tym przekonałem bo po 1,5 roku na czysto poszedłem na terapie ze względu kłopotów z emocjami i złego samopoczucia.
Terapia wygląda tak że idziesz do ośrodka i umawiasz się na konsultacje z terapeutą.Po wstępnym wywiadzie terapeuta stwierdza że wymagasz terapii i wybierasz albo indywidualnie albo grupowo.Na początek polecał bym indywidualną a potem grupę.Grupowa terapia szybciej działa no i nie jesteś tam sama :)
Cechy osoby współuzależnionej:
Wkleiłem ze stronki o problemie alkoholowym ale z narkotykami są te same problemy.
Poznajesz siebie z tych cech ? Terapia wygląda tak że omawiasz po kolei wszystko z czym masz kłopot i terapeta pomaga Ci w rozwiązaniu problemów.
Witaj Zuzanna,
mam identyczny problem.... tylko, że ja mam jeszcze czternastomiesięczną Córeczkę..
Czytając Twoje słowa, tak jakbym czytała o moim mężu (jeszcze)... również obwinia mnie za wszystko.
Dojrzałam do decyzji odcięcia się od niego... jest ciężko, ale kieruję się dobrem dziecka - nie chcę, żeby widziała to i żyła z człowiekiem po którym można się spodziewać wszystkiego (łącznie z popychaniem, kopaniem itd. kobiety trzymającej dwumiesięczne dziecko na rękach)..
Naiwnie łudziłam się, że my - ja i Córka znaczymy więcej. On też nie pracuje, potrafi za moimi plecami narobić długów oczywiście na to, a ja muszę je spłacać...a jeśli nie ja to tak jak Twoja teściowa tak męża babka płaci mu za to bo potrafi wyciągać od niej pieniądze.
W ubiegłym roku w maju powiedziałam dość i wyrzuciłam go z mieszkania - skończyło się tak, że babka mu finansowała to, a do mnie się nie odzywa bo jestem najgorsza :(
Jest ciężko wiele nocy nieprzespanych, hektolitry łez i taka bezsilność, że nie chce się żyć ;(
Wiem, że muszę być silna dla Córki, która jest wspaniała i zrobię wszystko żeby nie zniszczył jej życia tak jak zniszczył moje...
Próbowałam wszystkiego - prosiłam, błagałam, płakałam, groziłam, straszyłam i nic... dziecko miało mu dać sens życia i pomóc w zerwaniu z nałogiem...nawet ona nic nie znaczy w porównaniu z trawą...a urodziła się półtora miesiąca za wcześnie z powodu przeżyć ...też z powodu tego zielska.
Trzymaj się...życzę Ci lepszego życia, mam nadzieję, że Wam się uda....jednak z własnego doświadczenia wiem, że jeżeli ma taki problem i dalej twierdzi, że raz na jakiś czas (w domyśle raz na tydzień a później coraz częściej) nie szkodzi nic nie pomoże :(
mój mąż też nie chce słyszeć o terapii.... ja nie mam już siły walczyć o normalną rodzinę.. poddaję się niech żyje z tym, a nam da spokój chcę w końcu zacząć cieszyć się tym co mam - Córcią, bo do tej pory każdy dzień to udręka - chodzenie do pracy, ukrywanie przed światem problemu...tego co się dzieje w domu...teraz wiem, że nie było warto i trzeba było podjąć decyzję o rozwodzie już wcześniej i nie wierzyć!!! Takim osobom nie można wierzyć w żadne słowo :(((
Masz racje nie wolno wierzyć ale trzeba podjąć decyzje na czym ci naprawde zależy i czy ten facet jest tym z którym chcesz być,nie można wszystkich skreślac czasami trzeba im tylko pokazac droge i przestać im pomagać.
zrozumiałam że jesteś po rozwodzie a czy sama chodzisz na terapie?
Każda z nas musi indywidualnie podjąć decyzje czego chce. Ja walcze inne rezygnują i układają nowe szczęśliwe życie,myśle że nie ważne jakimi sposobami do tego dojdziemy ważne żebyśmy były pewne że podjełyśmy dobrą decyzję i tyle
Witam ponownie,
masz rację Sarnaa3.... ja walczyłam 4 lat, jeszcze nie jestem po rozwodzie dopiero podjęłam taką decyzję... prosiłam wskazywałam drogę, tłumaczyłam, kiedy powiedział, że dziecko da mu sens życia...dałam mu dziecko.
Niestety jak byłam w ciąży dalej palił, do tego pił dużo alkoholu i tłumaczył, że na razie nie czuje więzi, że jak się urodzi będzie inaczej.... urodziła się, śliczna zdrowa - pomimo tego, że urodziła się dużo za wcześnie przez nerwy, a on po miesiącu zaczął znów, nie mówiłam nikomu...myślałam, że się zmieni, ale jak zostawiałam z nim maleństwo bo musiałam wyjść załatwić sprawy on potrafił zostawiać ją samą i wychodzić palić o czym mi później mówił, albo płakała a on czekał "aż się zmęczy". Ja mogłam cierpieć bo go kochałam i nadal kocham, ale kocham też dziecko, i nie mogę pozwolić, żeby na to patrzyła i czekała tak jak ja.... nie chcę, żeby wierzyła, że tata zrobi to co obieca a w ostatniej chwili nie dotrzyma jej słowa...
Doszło do tego, że poprosiłam, żebyśmy mieszkali przez jakiś czas oddzielnie, żeby pokazał na czym mu zależy, córka miała 3 miesiące... miał do nas 10 min drogi no i przychodził co któryś dzień na 20 min....później dowiedziałam się, że znów palił trwało to kolejne 3 miesiące, później wybaczyłam i to, pomimo tego, że przez ten czas byłam sama jedna z dzieckiem nie mówiąc nikomu co się dzieje. Wypłakałam hektolitry łez i co z tego mąż znów wrócił do tego i w ostatniej rozmowie powiedział, że tak to jest z tym... nie wiadomo kiedy i gdzie znów się do tego wraca, jednak szkoda mi pieniędzy na "to" pracuję sama na utrzymanie wszystkiego i już nie mam siły walczyć ;(
Chyba jestem zbyt słaba, a on uparty...;( nam nie wyszło, mam nadzieję, że Tobie się uda
Trzymam kciuki.
Historia bardzo typowa,niestety uzależnieni są mistrzami w obietnicach i niedotrzymywaniu słowa i umią manipulować :/ Tym bardziej jest mi Ciebie szkoda że utrzymujesz sama wszystko.
A może pora wprowadzić zmiany i zacząć mu pomagać w niebraniu w sensie nie pomagać ? Taka pomoc jest często lepsza niż po dobroci.Np pozbawić go pieniędzy ? Przecież jak mu je dajesz to przyczyniasz się do jego brania prawda ?
I polecam terapie dla Ciebie bo jesteś współuzależniona,oraz oczywiście dla niego.
Pozdrawiam
Pieniądze przestałam mu dawać już rok temu... właśnie dlatego żeby nie miał za co. Namawiałam też do pójścia do pracy. Niestety "życzliwa" osoba z jego rodziny daje mu na każdą zachciankę ;/ no i namawia żeby nie poszedł do żadnej pracy. Powiedział, że jest równouprawnienie i żebym znalazła dodatkową pracę niewystarczająco zarabiam.
O terapii też rozmawiałam - powiedział, że żaden "głupek" nie będzie mówił mu co ma robić i na żadną terapię nigdy się nie zgodzi ;/
Nie chcę, żeby dziecko patrzyło na to.... próbowałam już wszystkiego i nic ;/
no i oczywiście to ja jestem ta zła bo nie jestem tolerancyjna wobec niego ;(
Paweł ma rację uzależnieni są mistrzami w obietnicach a my osoby współuzależnione lgniemy do takich osób jak muchy do miodu
terapia pokazuje jak można ominąć miód i dalej być przy osobie ukochanej
poddać się to najłatwiejsze wyjście walczyć to droga przez męki i nie wiadomo co jest na jej końcu
terapia pozwala nauczyć się oddychać i przeciera nam tą brudną szybę przez którą patrzymy na życie
terapia pozwala zrozumiec siebie a i wtedy też jest cieżko bo okazuje sie że my te pokrzywdzone kobiety wcale nie byłyśmy i nie jesteśmy takie idealne,terapia pokazuje nam jakie błędy popełniałyśmy i zapewne dalej popełniamy
ja zaczynam dopiero teraz zauwazac te błędy i jestem przerażona
żyje dniem dzisiejszym i wiem że kocham i staram się pomóc jak tylko potrafię
a jak to będzie to czas pokarze
trzymajcie się dziewczyny i trochę więcej wiary w siebie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach