Tak się zapuściłem przez te lata że już nie potrafię parę dni po odstawieniu logicznie myśleć , ba żyć mi się nie chce w takim przygłupim schemacie . Same wyrzutu, nie mogę się z nikim dogadać, facet z wyższym wykształceniem( parę fakultetów ) ma kisiel zamiast mózgu. Jak nie utrzymam się w robocie to już kaplica, a mogę bo na dzień dzisiejszy to bym wszystkich pozabijał jak słucham tego bełkotu miejscowych debili...
Opowiem trochę o swojej historii.
Mam na imię Szymon, mam 23 lata. Jestem aktualnie w pracy i to jest troszkę wkurzające, ponieważ nie mogę skupić myśli i się za nią zabrać.
Moja historia.
Nawet nie wiem od czego zacząć. Myślę, że od słabej psychiki będzie najlepiej.
Zawsze ją miałem, odkąd pamiętam. Usprawiedliwiam to zawsze mojego taty alkoholizmem.
Analiza wielu rzeczy, przejmowanie się, brak dobrej samooceny.
W tym "pomogła" mi trawka.
Palić zacząłem w gimnazjum. Wtedy bardzo sporadycznie, bo człowiek był młody i jeszcze niedoświadczony. Zawsze szukałem swojego miejsca i nigdy go nie mogłem znaleźć. Dlatego starałem się przypodobać kumplom. Po 3 klasie gimnazjum miałem "przerwę" ze względu na to, że spróbowałem swoich sił w oazie. Poznałem wtedy Boga w którego do dnia dzisiejszego jest mi strasznie ciężko uwierzyć, ale wierzę! Poznałem dziewczynę, z którą byłem rok czasu i każdego dnia zadawałem pytanie czy ja coś czuje, czy to miłość, czy ma to sens...Przez to nie potrafiłem być szczęśliwy. Rozstałem się z Nią bo stwierdziłem, że potrzebuje wolności. I wtedy zaczęło się palenie. Na początku co jakiś czas, a w momencie gdy kończyłem szkołę było to już praktycznie codziennie. Kalkulując dni paliłem, piszę tak ponieważ, nie palę od ok. 3 tygodni. Paliłem 5 lat z czego 2 lata dzień w dzień. Każda czynność jaką wyonywałem, bez palenia nie miała sensu. Jeździłem samochodem, chodziłem do kina, wychodziłem na zewnątrz praktycznie zawsze na fazce. Mam nadzieje, że będę miał jeszcze czas, żeby to wszystko bardziej opisać, natomiast mam trochę teraz mętlik. Co do Ciebie Jeleń, z tego co widzę jesteś już bardzo długo na forum i Twoje zmagania chyba były ciągle opisywane. Co do Nadzieje życzę Ci Wiary! Choć ciężko mi to pisać, życie bez niej nie ma sensu. Powiedziałem Bogu, że jak mi na prawdę udowodni, że mnie zmieni to będę o Nim mówił każdemu kogo napotkam. Jestem w takim samym mętnym kole jak Ty. Budzę się rano i nie widzę sensu życia. Praca jednego dnia wydaje mi się najlepsza na śiecie, a drugiego najgorsza. Mam dziewczynę, którą Kocham. Nie jest taka jak te wszystkie przed Nią. Zna swoja wartość, czasami aż do przesady, ale wierze, że właśnie dzieki Niej stanę się prawdziwym facetem. Bo do tego ejstesmy stworzeni, żeby być ochroniarzami własnych kobiet. Osobami, które nie mają huśtawek nastrojów, które są niezdecydowane, bo ja własnie teraz taki cały czas jestem. Nie mam swojego zdania, nie wiem co jest dobre a co złe, ta Kobieta jeszcze tym wszystkim bardziej mi pokazuje, że jestem strasznie bezsilny. Jest bardzo wierząca i od samego poczatku nie podobało Jej się to, że jaram. Po pewnym czasie to zaakceptowała, ale wtedy mi zaczęły wkręcac się coraz to większe banie. Nawet raz jej dałem zapalić, po czym dziekowałem Bogu, ze nic nie poczuła.. bo po prsotu nie umie się zaciągać. Jest dobrą kobietą, pomimo tego, że ja cały czas usprawiedliwam MJ. Próbuje znaleźć błąd w Niej, a nie w trawie. Przez to pojawiają się mysli, które rujnują mi życie. Wyspowiadałem sie ostatnio i jest mi z tym dobrze. Po za tym umawiam się jutro na wizytę u Psychiatry i będę chciał zacząć jakąś psychoterapię bo wciąż wierze, że w końcu po tych 23 latach mogę stać się normalnym człowiekiem i facetem. Starajmy cieszyć się z mały rzeczy, nawet z tych najmniejszych. a co zrobić, żeby ochłonąć. Pójść do kościoła i się pomodlić. Amen.
Ps. Wybaczie mi proszę, że to wszystko nie trzyma się kupy, ale chciałem w jakikolwiek sposób się wypowiedzieć, gdybym zwlekał nie zrobiłbym tego, a tak wiem, że ktoś to przeczyta:) Pozdrawiam,
Hej, jestem na początku swojej drogi nie palę, dziś przez jaranie mogę stracić moją miłość, tak strasznie ją Kocham że chyba w końcu zrozumiałem jakim byłem idiotą. Nawet jeśli jest już za późno to i tak wiem jaki ból jej sprawiałem, gardzę jaraniem które rujnuje mi życie i przez nie płaczę, bo nie wyobrażam sobie życia bez mojej Kasi. Ale nie będę jej zatrzymywał siłą ponieważ najbardziej na świecie zależy mi na jej szczęściu. Byłem pierdolonym egoistą teraz musze za to zapłacić ...
cześć
nie narzekaj na siebie i nie myśl o sobie aż tak krytycznie bo obrażasz tym inteligencję swojej dziewczyny ,gdybyś rzeczywiście był idiotą to czy ona by cię KOCHAŁA myślę że nie
więc nie marudź tylko pokaż że chcesz się zmienić i tyle
trzymam za was wszystkich kciuki i zawsze mam was w swoich modlitwach
Walczę Sarenko walczę, a idiotą jestem bo to jest złota kobieta, ze świecą takiej szukać, a ja jej tyle bólu sprawiłem. I tak powinna dostać medal za to że mimo tego co robiłem była przy mnie. Już nie myślę o sobie, przez całe moje palenie byłem skończonym egoistą, zależy mi tylko na jej szczęściu i jeśli ma być szczęśliwa już nigdy w życiu tego nie zrobię bo Kocham ją ponad wszystko...
@Sarenko masz rację widzę że jest dużo lepiej, docenia moje starania
@Radek, pierwszym krokiem jaki zrobiłem to oznajmiłem wszystkim dookoła że ja już z tym tematem nie chcę mieć nic wspólnego i że liczę na wsparcie. Pousuwałem wszelakie kontakty z dilamii, pozbyłem się wszystkiego co może kojarzyć mi się z paleniem. Pracuje całe dnie by nie myśleć, szukam jakiś zdrowych odskoczni, trochę sportu, wracam do starych pasji które zaniedbałem przez lata palenia. Staram się dobrze odżywiać, aktualnie mam pracę w rozjazdach jak wrócę na pewno siłownia i sztuki walki na które nigdy nie miałem czasu bo trzeba było kopcić. Jak będzie słabo z emocjami pójdę po pomoc, ale chyba prywatnie...
Nie znam nikogo kto sam wyszedł z tej choroby nie prosząc o pomoc drugiego człowieka .
te narzędzia które napisałeś z większości sam korzysta.
Napisałeś jak działasz ze skutkami uzależniania. Trzeba poszukać przyczyn uzależnienia a te są schowane bardzo głęboko. Sama abstynencja nic nie daje bo niezałatwiona przyczyna cały czas wraca , po miesiącu , roku,
Jak cały czas wycieka ci olej z samochodu to nie dolewa się ciągle oleju aby było ok. tylko szuka się przyczyny skąd on leci .
Właśnie o to chodzi że przyczynę znam. Zawsze od małolata byłem pieprznięty, trenerzy na siłę mnie zaciągali na treningi piłki, siatkówki itp. a ja wolałem w wieku 12 lat palić papierosy za szkołą i sikać na to co ktoś mi karze. Z jaraniem było podobnie już w gimnazjum chodziłem na lekcje upalony jak bąk bo myślałem że tak jest fajnie. Uzależniłem się bo z chłopakami od gnoja myśleliśmy że to nasz sposób na życie, waliliśmy wiadra na potęgę i się wpuściłem. Pochodzę z normalnej rodziny gdzie chodź może się nie wylewało to mama z tatą zawsze dbali żebyśmy wszystko mieli, a nas ponosiła fantazja. Po prostu zawsze miałem skłonności do używek i to od takich lat że normalny człowiek się za głowę łapie, a padło na jaranie bo było zawsze i wszędzie na zawołanie, śmiechawy, tysiąc pomysłów na minutę i dlatego się tak bardzo w to wpuściłem. Alkohol też był ale po tym przeważnie korba więc jakoś się człowiek hamował. Dropsy ściechy itp. też ale przeważnie same problemy stwarzały więc palenie było najprostszą odskocznią i wtedy mi się wydawało że najzajebistrzą na świecie. Dziś wiem że mógłbym świat zdobywać gdyby nie ten zakichany nałóg. Teraz mija mi praktycznie miesiąc na czysto i widzę po sobie jaki sobie schemat na własne życzenie zmontowałem. Gdyby moja Pani nie otworzyła mi oczów chyba nigdy w życiu bym z tej chorej układanki nie wyszedł. Mam dużo siły żeby walczyć tylko jestem człowiekiem strasznie impulsywnym dlatego pójdę po pomoc by nigdy w życiu żaden impuls znowu nie wpuścił mnie w maliny...
Przyjacielu :)
Dalej uważasz , że problem jest w narkotynach ?
możesz mi wierzyć lub nie . ale problem leży całkiem gdzie indziej.
Nie chce się tu wymądrzać. Na prawdę nie o to chodzi.
Moim problemem nie są narkotyki . Mój problem ze nie byłem przystosowany do tego świata. Zniekształcona rzeczywistość. Egoizm i egocentrym. Ciągłe uciekanie przed problemami. Lęk wieczny lęk który nie pozwalał mi działać.
Bolało mnie życie . a narkotyki czy inne zachowania dawały mi ulgę. czułem się dobrze;. wszystko mi sie podobało. było takie ''Fajne'' a na trzeźwy czary smutny świat.
później narkotyki nie dawały mi tej ulgi tylko coraz bardziej wpędzały mnie w większy lęk, poczucie winy, itp (znacie to) . przyszedł moment gdzie nie mogłem żyć ani z dragami ani bez nich. i odważyłem się zrobić coś z tym
Tak Radku jaraniem niwelowałem swoją zajebistą nadwrażliwość na wszystkie zewnętrzne bodźce głównie niepowodzenie i dopiero teraz to do mnie dociera. Myślę że ja też mam tak jak Ty miałeś że narkotyki dawały mi spojrzeć na ten świat przez różowe okulary. Mam teraz pytanie, bo jesteś mądrzejszy o doświadczenia, jakie kroki powinienem teraz podjąć żeby na nowo patrzeć na to wszystko z większa pogodą ducha i oczywiście bez tego ścierwa które mnie rujnowało? Powiem Ci że ostatni akapit który pisałeś o sobie jest również o mnie dlatego tak ważne dla mnie jest Twoje zdanie na ten temat, z góry dziękuję za odpowiedź:)
@Sarenko bardzo dziękuję za miłe słowo, fajna z Ciebie Kobitka:) życzę Ci z całego serducha wszystkiego dobrego :)
Powiedzie się co ja zrobiłem.
Ja na początku poszedłem na terapie . roztoczyliśmy pracę nad tym aby utrzymać abstynencje i aby obsesja brania odeszła. Mo terapeuta w kontrakcie napisał ze muszę chodzić na mitingi albo NA albo AA ( bez znaczenia) i tam zaczęło się wszystko.
syndromem mojej choroby była samotność i izolacja. Gdy trafiłem na grupę Anonimowych Narkomanów( NA) rozpoczęła się moja droga zdrowienia. poznałem ludzi takich ja jak którzy są moimi przyjaciółmi , chodzimy razem na koncerty jezioro itp , i to wszystko w czystym zdrowym klimacie. Po jakim czasie obsesja brania znikła , nie uczyłem przymusy brania.
Pr gramem zdrowienie na grupach jest 12 kroków. jest to program rozwoju duchowego.
Powiem szczerze że dużo czasu w to zainwestowałem i dalej inwestuje bo się to opłaca.
doskonale wiem ze samemu nie da się z tym wygrać , trzeba mieć poczucie wsparcia, które cały czas mam. chodzę minimum 3 razy na mitingi . warsztaty, itp. Jak to działa.
Spotykasz ludzi którym się udano i nie biorę 1 rok 5 10 lat i cieszą się życie bo rozwiązali swoje problemy i konsekwencje brania i żyją , bo w piekle to ja już byłem.
Ps Jak chesz pogadać przez telefon daj numer na PW to odzwonie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach