Witam wszystkich, na początek mojego postu przedstawię się. Otóż nazywam się Piotrek i podobnie jak większość użytkowników tego forum jestem uzależniony od narkotyków oraz alkoholu.
Na wstępie opiszę krótką historię jak się uzależniłem. Otóż pierwszy raz alkoholu spróbowałem mając 13 lat, nie było dla mnie to jakieś mega przeżycie, po pierwszym spróbowaniu bardzo rzadko piłem lecz sytuacja zmieniła się gdy miałem 15 lat. Otóż ten okres młodzieńczego wieku uważam za dosyć "szczególny", ponieważ wtedy alkohol stał się moją jedyną odskocznią od problemów i myślę, że w tamtym okresie już się uzależniłem. Oczywiście bez żadnych powikłań zdrowotnych, nie miałem żadnych zespołów abstynencyjnych i piłem w celu uznania wśród kolegów coraz więcej.... i więcej.
Sytuacja zmieniła się gdy w wieku 17-18 lat pierwszy raz zapaliłem marihuany. Alkohol przestał mi się podobać i odtąd "zakochałem" się w marihuanie. Na początku paliłem raz na miesiąc, potem raz na tydzień, co drugi dzień aż w końcu do szło do sytuacji, w której marihuana stała się moim stylem życia. Zauważyłem że coś jest ze mną nie tak, ponieważ gdy próbowałem odstawić narkotyk moja psychika zaczęła sprawiać mi figle. Zacząłem odczuwać dziwne stany lękowe, fobie, bałem wychodzić się z domu, miałem często w głowie myśli innych "co mogą powiedzieć na mój temat" i stany depresyjne. Pierwszą próbę odstawienia narkotyku miałem w wieku 19 lat, udało mi się to zrobić na miesiąc czasu, lecz nie była to prawdziwa trzeźwość i marihuanę zastępowałem sobie alkoholem. Oczywiście po miesiącu znowu był powrót do palenia.
W wieku 19 lat spróbowałem pierwszy raz w życiu substancji o nazwie "mefedron". Już od pierwszego razu uzalezniłem się od niego, ponieważ już po pierwszym dniu zażywania substancji popłynąłem dalej. Ewidentnie mefedron dawał mi uczucie szczęścia i "mogę wszystko", lecz nie trwało to długo bo gdy substancja kończyła swoje działanie nagle zacząłem odczuwać poczucie pustki i bezradności, pojawiały się silne napady głodu narkotycznego w skutek którego byłem zdolny wydać wszystkie swoje pieniądze w celu zdobycia kolejnej dawki narkotyki. Posuwałem się do haniebnych czynów które chodzą za mną do teraz.
Gdy "przełamałem" swoją barierę zacząłem zażywać inne narkotyki, m.in amfetamina, extasy, jakieś dopalacze zamawiane z internetu, po prostu dzień w którym nie zażywałem narkotyku był dla mnie dniem straconym. Dochodziło nawet do sytuacji w których kupowałem leki aby się naćpać. Kilkakrotnie miałem stany zagrożenia życia, raz pojawiła się u mnie zapaść podczas której nikt mi nawet nie pomógł, moi "koledzy" rzucili mnie za drzwi, zamiast zadzwonić po karetkę... lecz udało mi się to wszystko przetrwać i teraz jestem bogaty w doświadczenia.
Wiele razy próbowałem rzucić tę truciznę, zrozumiałem że nie chcę tak żyć. Decyzja o podjęciu całkowitej abstynencji i trwaniu w trzeźwości wymagała ode mnie wiele wysiłku. Wiele razy przeze mnie cierpiała moja rodzina która musiała znosić moje wybryki. Wiele razy łamałem prawo w celu zdobycia kolejnych dawek narkotyku. Lecz pytanie jak zrobiłem pierwszy krok?
Zrozumiałem że tym razem nie poradzę sobie sam, że muszę całkowicie zmienić swoje życie. M.in towarzystwo z którym się zadawałem. Dużo dała mi wiara w Pana Boga. Wcześniej byłem osobą nie wierzącą, wychowałem się w rodzinie katolickiej lecz uznałem że jestem ateistem bo gdzie jest Bóg skoro się nie odzywa i tak "schrzanił" moje życie.
Obecnie nie piję oraz nie ćpam od 5 miesięcy. Nie powiem że jestem w tej chwili szczęśliwy bo jest strasznie. Codziennie mam napady głodów alkoholowych oraz narkotykowych, codziennie moja psychika podświadomie kieruje mnie w stronę sięgnięcia po alkohol czy narkotyki lecz wiem jak mam sobie z tym radzić. Dużo dała mi terapia odwykowa na która uświadomiła mnie w tym, że jestem chory na chorobę śmiertelną jaką jest uzależnienie. Uczęszczam na mitingi anonimowych alkoholików, które pozwalają mi nie pić oraz nie ćpać.
Mam 21 lat i tak, to wszystko jest możliwe, da się żyć w trzeźwości ale trzeba naprawdę tego chcieć. NAJWAŻNIEJSZE TO NIE OKŁAMYWAĆ SAMEGO SIEBIE, JEDYNIE BYCIE ZGODNYM Z SAMYM SOBĄ POZWALA ŻYĆ UCZCIWIE I DLA INNYCH, TO JEST KWINTESENCJA ŻYCIA!
Jeśli ktoś zwróci się tutaj o pomoc to chętnie pomogę, wytłumaczę na czym polega terapia :)
Szczerze powiem, że jest coraz gorzej... za kilka dni minie 7 miesięcy mojej abstynencji. Niestety to co dzieje się ostatnio w mojej głowie negatywnie wpływa na moją motywację do walki z uzależnieniem. Powróciła u mnie natrętna chęć spożycia alkoholu, ostatnio dopada mnie to codziennie, jest tak silne że tracę kompletnie ochotę na wszystko. Ale mimo to nie poddaje się, to musi kiedyś minąć.
Skoro już 7 miesięcy jesteś czysty, to musisz być silny gościem. Dobrze. TRWAJ w swoich postanowieniach, w TRZEŹWOŚCI. Sam na pewno wiesz, że łatwo wszystko stracić w mgnieniu oka. A wyjść z tego bagna chole.nie trudno, więc trzymam kciuki.
Nie poddawaj się. Walcz o siebie!!!
Stary trzymaj się ! 7 miechow to super rezultat. Ja niestety tez byłem w narkotykach po uszy ;/ tez tak miałem tez mna tarmosilo a w glowie kisiel. A do tego wszystkiego codziennie wóda, wóda i wóda i tak na okrętkę. Od 14 miechow jestem czysty i jest coraz lepiej. Wszystko się ulozy! Trwaj w abstynencji! Czas leczy rany! Pozdrawiam !
jestem uzależniony od 30 lat przeszedłem parę detoksów i ośrodków ostatnio wytrzymałem 11 miesięcy i znowu popłynąłem choć tym razem już jest trochę inaczej nie wpadłem w ciąg w porę się ocknąłem i poczułem ogromne obrzydzenie do samego siebie.i walkę o siebie zaczynam od nowa
Ja byłem kiedyś uzależniony od alkoholu i marihuany. Chłopie wiem przez co przechodziłeś...
Mi się udało wyleczyć w prywatnym ośrodku terapii uzależnień. Na dobrą sprawę nie powiem Ci jak to było... było ciężko... terapia za terapią, indywidualna, mitingi. Cały czas uświadamiasz sobie ile złego się robiło i jak się bliskich raniło.... Odwyk tez był straszny, jak organizm pragnie napić się, zapalić, a tu nic... cierpisz...
Na całe szczęście grunt to odwaga i chęć! Bez tego by mi się chyba nie udało z tego wyjść. Do dziś nazywam się alkoholikiem i narkomanem, bo wiem, że kontrolę muszę mieć cały czas nad sobą i nie mogę sobie pozwolić ani na chwilę "luzu"... Pomimo, że jestem trzeźwy, to i tak jestem alkoholikiem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach