Witam, mam 21lat, palę marihuanę od 14 roku zycia a dość inntensywnie od 16 roku, od 18 roku do 20 najintensywniej, bo w tych latach moim głównym narzdzędziem do palenia było i jest bongo, z tego względu, że jak zacząłem się z nim zaprzyjaźniać, to palenie 0,5 grama z jointa nie powodowało praktycznie żadnego haju, ponieważ, bongo było mocniejsze, z bonga niekiedy wystarczył jeden duży buch, żeby poczuć prawdziwe bombardowanie w mózgu płucach oraz sercu, które utrzymywało się zazwyczaj do 1-2 minut, czyli stan pustki w głowie, przypiszone bicie serca, bardzo często też mnie wykręcało po nim, mrówki na oczach, czarne plamy itp a potem juz był zwykły stan najarania nie raz mocniejsze, nie raz słabsze, zresztą sami wiecie o jaki stan mi chodzi. Jak słabsze, to za pare minut kolejny szok dla organizmu. Dlaczego chciałem opisać w skrócie moje praktycznie każdorazowe doznanie po bongu ? ponieważ zawsze się go bałem, gdy rozpalałem, a zarazem chciałem go doznać, tak samo przejawiało to się jak byłem po prostu najarany, a może troche bardziej niż najarany, czyli taki stan konkretnego nieogaru bardzo często majaczenia do siebie, w którym jak juz byłem w nim, to dosłownie marzyłem się z niego uwolnić i być znowu "normalny" jednak jak byłem normalny to chcialem być w tym stanie. Wiem, tez w tym sensu nie widze. Jednak pierwsze co to jaranie, przez 2 lata chodzilismy do jednego kolegi wszyscy tam siedzielismy i palilismy i nic więcej od czasu do czasu jakis wypad zeby sie gdzies przejść, jak jest ładna pogoda głównie zeby skręcic kolejnego jointa itd ogolnie moje życie to pierwsze co to sie najarać i nic więcej, teraz mam straszne problemy psychiczne. Jak idę do sklepu to dalej nie wiem czy podziękować i powiedzieć do widzenia czy po prostu podziękować, czy tylko powiedzieć do widzenia - gubię się w takich podstawowych sprawach społecznych pomijając to ze praktycznie za kazdym razem mi wylatuje gotówka albo po prostu nie ogarniam sytuacji. ciągle coś analizuje w głowie, ludzie od razu widzą w mnie nieudacznika, nawet po stylu chodzenia. Opiszę wam jeszcze dzisiejszy dizień pomijając największe lęki i zjazdy. Usiadłem na ławce - najarany już nie byłem, ale lekko podmulony i po stanach lękowych, zarazem lekko poddenerwowany/znerwicowany. Podchodzi do mnie menel i pyta się mnie: Przepraszam czy mogę o coś zapytać? ja odpowiadam słucham? menel- czy ma pan poczęstować papierosem ? ja odpowiadam że nie palę. menel- dziękuje i przepraszam i życzę miłego wieczoru :) ja mu nic nie odpowiedziałem, ale po chwili przeanalizowałem sobie sytuacje i stwierdziłem, że jednak mogłem mu odpowiedzieć przynajmniej - wzajemnie. No i moje analizy jednak się spotęgowały , ponieważ od razu doszło do mnie ze po takiej krótkiej rozmowie - wiem że pomyślał sobie o mnie ze jestem totalnym dnem :) nie myliłem się chyba, ponieważ jego kolega po jakims czasie podszedł do mnie i zapytał się mnie tak: Przepraszam Pana, czy wie pan, jaki dziś dzień? ja wiedziałem jaki jest, ale udawałem ze myślę przez krótką chwilę i powiedziałem że środa, potem sobie szybko przeanalizowałem (że może chce mnie złapać jeszcze na czymś o który dzień w kalendarzu, to szybko jeszcze sprawdziłem w telefonie, bo tego akurat nie wiedziałem i powtórzyłem raz jeszcze, że jest środa, 19sty. podziękował usiadł do swojego kolegi i podczas, gdy usiadł raz jeszcze powiedział dziękuje on i jego kolega. po 15 minutach podszedłem do znajomego ktory jechał tym samym autobusem, i zapytałem sięgo czy ma papierosa - miał i mnie nim poczęstował, no i znowu przyszedł ten menel - pierwszy i nic nie zdążył się zapytać bo kolega odparł od razu ze nie ma papierosa (znowu analiza że są w jakiejs zmowie) ale spytał jednak czy mamy 50gr do papierosa, to praktycznie równocześnie instynktownie zareagowalismy, czyli kolega zaczął szukać w kieszeni i znalazł i powiedział ze ma tylko 15gr i mówiąc mu je wręczał do ręki, ja w tym czasie otworzyłem portfel wyciągnąłem 50gr i mu dałem - menel podziękował i życzył miłego wieczoru - ja mu odpowiedziałem - wzajemnie. sytuacja może się wydawać zupełnie normalna, ale widziałem w jego oczach od razu ze wie kim juz jestem. to są sytuacje z mojej codzienności, ktore zdarzają po kilka jak nie kilkanaście razy dziennie, ogólnie pracowałem w kilkunastu pracach w ciągu 3 lat i w kazdej byłoi mi źle. Nadal mieszkam z rodzicami "pod jednym dachem" i oni nie rozumieją że boję sie pracować z ludźmi, bo ciągle mam wrażenie że mnie sprawdzają i tylko czekają aż się potknę gdzieś, zeby potem mnie z hańbić i tak też się staje. każda podjęta praca to porażka głównie psychiczna;/
chciałbym jeszcze dodać, że ludzie często zostawiają mi grosik przy reszcie, nawet jak jestem pewny że dobrze przeliczyłem, to wracam po niego i go biore, bo nie wiem czy powinienem sobie go darować czy też nie, albo wczoraj babka która była klientem goniła mnie az przez kilka metrów wołając że zostawiłem grosik, to zaśmiałem się - ale go wziąłem od niej. męczę się z takimi odpowiedziami niby na tak proste pytania, czy powinienem go wziąć, czy może powinienem darować i powiedzieć - to proszę sobie go wziąć na szczęście nie wychodząc na kogoś bardziej obraźliwego. To są przykłady w ilościach niezliczonych, zaraz przypomne sobię kolejną i kolejną z mojej codzienności, czyli to nie jest tak, ze. Po prostu powiedz tak i tak. i bądź pewniejszy, to jest coś trudniej wykonalnego dla mnie ;/ do tego mam urojenia każde wywołują o mnie wielki stres i lęk no i przede wszystkim długa ich analiza wiele pytań i odpowiedzi...
dziś po dłuższych dniach izolowania z domu stwierdziłem że czas się wyłonić do ludzi, kumpel napisal czy wyjde na tj. gadke szmatke i jeszcze ze znajomym, ktorego znam ok 3 lat ale ze sporadycznych okoliczności (był zawsze wporządku wobec mnie). Było w miare ok, tz po 5 minutach rozmowy juz sie wszystko zawaliło bo zmieniła się rozmowa, niby rozmowa ta sama, ale bardziej mnie odsuwał przez co jego słowa stały się bardziej wyraziste, ja natomiast się chowałem w sobie, niby dalej coś tam mówiłem/ odpowiadałem ale atk zeby po prostu odpowiedzieć w miare ok. Rozmawialiśmy o samochodach i ich naprawach, ja coś tam powiedziałem o naprawie i on potem dodał cos od siebie nie chcę tu pisać co, bo boję się że, ktoś jeszcze tu wejdzie ze znajomych i stanie się to czego bym nie chciał. No ale do rzeczy, kilka dni wcześniej znajomi ze mnei drwili ale gadając między sobą tak jakby chcieli mi dac coś do zrozumienia, i nagle jeden z nich puścił piosenkę z telefonu którą dzień wcześniej słuchałem kilkanaście razy, tak mi się wkręciła i zaczął się śmiać. Wtedy we mnie coś pękło i pomyślałem sobie o najgorszym, ze mają dostęp do mojego komputera i widzą wszystko w nim co robię, ale nie koniecznie oni się włamali, bo jakby oni to zrobili, to jeszcze pół biedy, myślę ze skontaktowaliby się ze mną najpierw. Jednak mogłbyć to ktoś zupełnie obcy a wtedy juz informacje lecą w świat żę tak powiem. no ale nawiązując do tego co nie chciałem opisać. Dziś wydarzylo się podobnie. Powiedział to w taki sposób że znieruchomiałem to w podobny sposób jak z drugiej sytiacji. Zatkało mnie. Dziś wszedłem na to forum, jednak w miare bez obaw, ale niektorych rzeczy nie zrobie juz...
a moze te wszystkie "niby przykre" sytuacje które codziennie mi się przydażają czyli te urojenia, to są znaki od ludzi, że jestem człowiekiem nieczystym, i potrzebuje zbawienia ? inaczej wolności duchowej ? chyba tak to mogę nazwać. kilka lat wstecz zacząłem mieć problemy z nauką w takim sensie że przyswoiłem wiedzę, naukę do pewnego stadium wiekowego. Do tego czasu nauka mi szła szybciej, wiadomo dzieci się uczą szybciej, ale kolejne lata, to była stagnacja. Po prostu mój mózg nie przywswajał nowej wiedzy, nauki,gestów - względem wieku. Gdy miałem 16 lat i byłem w pierwszej klasie liceum, to powiedziałem pierwszy raz: stanąłem w rozwoju. I nie miałem w tym wątpliwości, były to szczere słowa do siebie. Jakiś czas temu, gdy to wszysko sie nasiliło- znowu to powiedziałem (świadomie) nie pamiętając o tym że w wieku 16lat też to powiedziałem, ale zaraz sobie przypomniałem te słowa, któe rzeczywiscie mnie podbudowały,bo przecież teraz tez one były jak najbardziej szczere. I jako człowiek świadomy stworzyłem "urojenie" z własnych szczerych słów do siebie. Dlatego teraz uważam, że te wszystkie "urojenia" czyli słowa ludzi, które biore do siebie i tworze z nich urojeniową spójną całość, ludzi którzy w ogóle nie maja ze sobą nic wspólnego i wiem na 99% że są sobie obcy - łącze ich wątki - niedowieżając, że jest to PRAWDA UROJENIOWA. Bo przecież wyzbycie się negatywnych myśli oraz lęków, wszelakich stresów, agresji, czyli tego z czym się tu owa większość boryka i chciałaby się wyzbyć, nie jest więc z braku pełni świadomości - uduchowienia ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach