Witam wszystkich i błagam o pomoc....
Mam męża silnie uzależnionego od maricchuany :-(
Miewa strasznie zmienne nastroje , PALI ODRAZU PO PRZEBUDZENIU :-(
tylko kaszel słyszę z łazienki.
Przy mnie tego nie robi ( to znaczy na moich oczach ) ale ostatnio miarka się przebrała, mamy 2 dzieci 9 i 3 lata.
Syn ostatnio znalazł fifkę i co mnie strasznie przeraziło wiedział że to TATY i że to zabronione :-( przepłakałam całą noc błagając żeby to rzócil ...
Na nic, nawet nie złapał refleksji po tym jak mu powiedziałam że nasz syn wie co TATA robi.
Mam wrażenie że interesuje go tylko jedno :-( i nie jest to niestety rodzina.
Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów ...
Proszę poradzcie co mam zrobić
Ja szczerze polecam Ci terapię dla współuzależnionych, w każdym większym mieście w ośrodkach leczenia uzależnień znajdziesz dla siebie pomoc. Jeśli do męża nie dociera to co mówisz, to musisz podjąc radykalne kroki, typu separacja, rozwód, wyprowadzka(jest szansa że wtedy dostrzeże problem) Ale do tego potrzeba dużej siły, stanowczości i samozaparcia. Dlatego dobrze jest mieć w takiej sytuacji wsparcie, właśnie też na grupie dla współuzależnionych.
A co z rodziną? Czy jego rodzice, Twoi wiedzą o problemie? Warto powiedzieć o tym komuś bliskiemu, rodzinie, czy przyjaciółce, warto o tym rozmawiać, a nie ukrywać! Szukaj wsparcia, to ważne.
Najpierw przedstaw mężowi ultimatum, że albo roślina albo rodzina. Powiedz mu dokładnie o swoich uczuciach odnośnie tego.
Bardzo dziękuję za radę ;-( co do rodziny to rozmawiałam z jego bratem, mamą ale to nie skutkuje.... moja rodzina tylko się domyśla ale wstydzę się im powiedzieć prawdę i ON to wykorzystuje.
Dziś z nim porozmawiam o terapi
Dam znać co dalej będzie
jeszcze raz pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach